Żeby myszy nie cięły – przesądy rolne w Kielecczyźnie
tekst autorstwa Piotra Gana z 1974 roku
żniwa | 1963 rok | fot. Piotr Gan | Syg. Arch. PME N. 3088/4
Nie wiele już się zachowało na Kielecczyźnie dawnych dorocznych obrzędów ludowych, a i te które przetrwały jeszcze do dnia dzisiejszego, występują już raczej w zmienionej, szczątkowej formie. Przy każdym niemal obrzędzie przewija się szereg praktyk magicznych, mających na celu podtrzymanie wegetacji zbóż, bądź też zapewnienie obfitego urodzaju.
Przed kilkudziesięciu laty, gdy większość zwyczajów występowała w całej okazałości, ze wszystkimi szczegółami samych obrzędów – agrarne praktyki magiczne niemalże ginęły w obchodzonych uroczystościach, przy czym w pojęciu samych ludzi nie były one uważane za zabobon. Z czasem jednak same czynności obrzędowe zaczęły zanikać, natomiast zabobony rolne niejako eksponowały się. Oto jeden z typowych przykładów:
W okresie Godnich świat istniał w niektórych rejonach zwyczaj „obrzędu zaścielania łóżek”. Przykrywano je barwnymi kilimkami i powlekano poduszki haftowanymi poszewkami. Pozostawiano je tak od Wigilii, aż do trzeciego dnia świat. Domownicy spali w tym czasie w izbie, ale na słomie lub sianie. Dziś już w tych okolicach nikt już nie sypia na słomie i nie przystraja łóżek na okres świąteczny, pozostał jednak zwyczaj ustawiania kolędy na stole wigilijnym, jako typowy obrzęd – zabobon rolny.
odpoczynek w polu | 1963 rok | fot. Piotr Gan | Syg. Arch. PME N. 3088/4
Tradycja zabobonu rolnego występuje najczęściej w okresie wielkich świąt kultowych, takich jak: Wielkanoc, dzień św. Wojciecha, dzień św. Grzegorza, Zielone Świątki, dzień św. Jana, dzień Matki boskiej „Jagodnej”, dzień Matki Boskiej „Zielnej” oraz dzień Marki Boskiej „Siewnej”. Wiele jednak zabobonnych praktyk rolnych nie ma związku ze świętami kultowymi, a po prostu związanych jest z poszczególnymi pracami rolnymi.
Wiosną, idący do pracy w pole gospodarz powinien starać się by zobaczyć po drodze źrebię lub konia, natomiast winien unikać zobaczenia przy tym gęsi. Jeśli zobaczy gęś, rok będzie słaby i nieurodzajny, a „sam gospodarz do pracy nijaki”.Jeśli podczas nakładania nawozu na furę, wejdzie do zagrody ktoś kto ma opinie złego, leniwego i nieporządnego gospodarza – to już tego wozu nie można wywozić w pole, a trzeba nawóz zrzucić, bo „urodzaju nie będzie, a posucha lub grad tego pola nie ominie”. W niektórych okolicach jeszcze do niedawna przestrzegano przesądu, że „siać zboże należy na głodnego, żeby robaki ziarna nie zjadły”. Kiedy w ogrodzie siano pietruszkę, to nie wolno było w tym czasie gotować w domu klusek, bo „pietruszka nie wzejdzie i pożytku z tej roboty nie będzie”. Gospodarza idącego w pole siać len, gospodyni na drogę powinna nakarmić jajkami, żeby „len dobrze zarodził i miał cienkie włókna”.
międlenie lnu | Sierżawy | lata 60. XX w. | fot. Piotr Gan | Syg. Arch. PME N. 3072/2
W innych wsiach ten sam zabobon występuje w trochę innej formie. Na przygotowane do siania ziarno lnu, zanim gospodarz wyjdzie z nim w pole, gospodyni musi położyć dwa albo trzy surowe jajka, które są swoistym darem od gospodyni dla gospodarza, wróżącym pożytek z tej roboty. Gospodarz idąc w pole siać len nie je śniadania, a dopiero po powrocie smaży lub gotuje sobie otrzymane od żony jajka. W niektórych rejonach Kielecczyzny, jeszcze 15 lat temu, po posianiu lnu zabezpieczano te zagony przed urokami przez wbicie na skraju pola miotły do góry mietliskiem, w które wkładano kawałek nawozu świńskiego.
Również i po posadzeniu ziemniaków, zatykano w polu miotłę przewiązaną czerwoną nitką lub wstążką, żeby jak wzejdą nikt ich nie urzekł. W Cisiowie i Widełkach z chwilą skończenia roboty przy sadzeniu ziemniaków obecnego gospodarza lub gospodynię przewracano nie raz na rolę i tarzano po zagonie „żeby ziemniaki urosły duże”.W czasie dołowania i zsypywania ziemniaków do piwnic konieczne było wrzucenie tam przed ziemniakami kamienia, żeby „ziemniaki nie gniły i twarde do wiosny przechowały się”.
odpoczynek w polu | lata 60. XX w. | fot. Piotr Gan | Syg. Arch. PME N. 3042/7
Przetrwały również do naszych czasów specjalne zabobony mające na celu zabezpieczenie przed myszami składanego w stodołach zboża. A oto niektóre z nich:
- kiedy składa się pierwsze snopy w stodole, należy być cicho i nie odzywać się do siebie, żeby „myszy nie słyszały, bo potną”.
- podczas zwożenia zboża wiesza się dwa małe snopeczki „u bonta” (jentki)
- pierwsze snopy przewożone do stodoły zdejmuje się z wozu bez użycia rąk
żniwa | 1963 rok | fot. Piotr Gan | Syg. Arch. PME N. 3088/4
Tekst powstał na postawie artykułu Piotra Gana – syg. Arch. PME SP. G. 11/14 (71) zredagowanego przez Piotra Baczewskiego. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.