Franciszek Zemsta

Słopiec | 16 km na południowy-wschód od Kielc
tekst autorstwa Piotra Gana z 1960 roku

Wśród licznych opowiadaczek (przyp. red. opowiadań) chłopskich we wsiach położonych wokół Daleszyc często jest powtarzane nazwisko Franciszka Zemsty – muzyka klarnecisty ze Słopca. Starsi gospodarze którzy pamiętają go grającego na weselach i zabawach z uwielbieniem wspominają jego grę na klarnecie. Na weselach, gdzie grywał Zemsta trudno było tańczyć, ponieważ weselnicy tak obstępowali muzykę, że w izbie nie było miejsca do tańca. Do dzisiejszego dnia powtarzane są słowa uznania jakimi wyrażano podziw dla jego gry. W Niestachowie starzy gospodarze wspominając Zemstę mówią:

Matko Boża jak też on to ładnie na tym krezolu wygrywał i gdzie to tyla głosu w tych dziurkach było.

Często kobiety przeprowadzały na zabawy dzieci, żeby mogły posłuchać i popatrzeć:

Jak śtućnie Zemsty krezołek wygrywo! To już kuniec świata idzie, bo tak to chyba tylko archanioł na ostateczny sąd będzie wołać.

Franciszek Zemsta Urodził się w 1892 roku – jako jedyny syn zamożnego gospodarza. Do szkoły nie chodził. Uczył się czytać „na książce”, prywatnie u Katarzyny Pietrowskiej. Pisać uczyła go Rozalia Krzemień na „chłopskich kompletach” tajnego nauczania języka polskiego.

Na klarnecie zaczął grać ze słuchu w 1906 roku – a następnie po kupieniu mu przez rodziców nowego klarnetu w 1908 roku chodził co niedzielę do Kielc na lekcje muzyki do kapelmistrza orkiestry strażackiej. Grać zawodowo zaczął rok później, początkowo z kapelą skrzypka Wincentego Dulnika ze Słopca, a następnie z kapelą Stanisława Kosmali z Kranowa. Angażowano go często by swoją osobą uświetniał wesela, przez to niejednokrotnie grywał on z różnymi kapelami. Doskonale radził sobie z nieznanymi melodiami zwyczajowymi występującymi w odległych od siebie miejscowościach. Zemsta jeździł grać na wesela do bardzo odległych wsi i miasteczek – pod Pińczów, Chmielnik, Chęciny i Morawicę. Grywał nawet w Kielcach. Zemsta bywał tak rozchwytywany jako muzyk, że w ciągu jednego tygodnia musiał grać nieraz na czterech lub pięciu weselach. Muzykę zarzucił w 1936 roku – a przyczyną tego stały się często bójki na weselach oraz występujące u niego z wiekiem osłabienie zębów. Obecnie Zemsta zajmuje się gospodarzeniem.

Znany kiedyś w całej okolicy ze swojej gry klarnecista Franciszek Zemsta po II wojnie żyje wspomnieniami swoich przygód, które przeżył jako wiejski muzyk. Często mówi swoje opowiadaczki, zaprawiając je dowcipem.

Kiedyś, gdy Zemsta grywał z kapelą skrzypka Stanisława Kosmali z Kranowa, muzykanci siedzieli w karczmie Furmanka w Daleszycach oczekując na młodych, którzy brali właśnie ślub. Ponieważ czekać musieli bardzo długo, dla zabicia czasu grali, przyśpiewując od czasu do czasu zebranym tam gospodarzom.

W Daleszycach w dni świąteczne w karczmach najwięcej zbierało się furmanów to jest gospodarzy-wozaków. Daleszyce leżą w południowej części Gór Świętokrzyskich, w kotlinie pokrytej do niedawna gęstymi lasami.

Ludzie z tych wsi, a także osady Daleszyce z dawien dawna żyli przy lesie i z lasu. Jako cieśle, tracze, stelmachy, kołodzieje i bednarze. Jednak najbardziej intratnym zawodem było wozactwo. Przy wywozie drzewa furmanił tam każdy, kto miał konia. Zawód furmana ważącego drzewo z lasu tak wszedł w krew mieszkańcom w tej okolicy, że nawet melodie grane przez weselne kawalkady, gdzie indziej nazywane pochodne lub światówki, tam miały swoje odrębne określenie jako podleśniaki.

Także wszystkie teksty przyśpiewek o furmanieniu przyjmowane były z aprobatą, a w zamian za to muzykantów częstowano wódką.

Furman Ci ja furman,

z końca bata żyję.

Co we dnie zarobię

to w nocy przepiję.

Co we dnie zarobię

furmanką, furmanką.

To w nocy przepiję,

z kochanką, z kochanką.

Kiedyś do karczmy, w której grał Franciszek Zemsta wraz ze Stanisławem Kosmalą, weszła kobieta ze Szczecna. Wracała z cmentarza, gdzie pochowała swojego męża i przyprowadziła do karczmy uczestników pogrzebu na poczestne (poczęstunek). Kiedy usłyszała, że w sąsiedniej izbie gra muzyka, weszła tam i stojąc przed skrzypkiem zaśpiewała na melodię wesołego oberka:

Zagraj że żałobnego,

pochowałam męża swego!

Wieczny odpoczynek za duszę jego,

bo jo idę za drugiego!

Skrzypek Kosmala będąc człowiekiem pobożnym, osłupiał… i nic nie zagrał, gdyż bał się urazić tych, którzy brali udział w pogrzebie. Zemsta dopatrzywszy się w tym zajściu dużej ilości komizmu powtórzył na klarnecie zaśpiewaną melodię, urozmaicające ją ozdobnikami. Za klarnetem skocznie zagrała cała kapela. Wypadek ten w całej okolicy stał się głośny i po przeszło 40 latach jest powtarzany w Daleszycach i wielu pobliskich wsiach jako żart w zmienionej nieco formie.

Jedna kumoska ze Szczecna, co tak dobrego chłopa miała, jak się rozchorował to nawet jednego kieliszka wody mu nie chciała dać. Nikt na jego pogrzeb nie chciał iść, po ludzie powiadali, ze jak go zamordowała, niech go sama pochowa. Ta wskoczyła na furmankę i śpiewa sama.

Zawiozła go na cmentarz i sama go musiała pochować.

W latach 20. XX w., kiedy to Zemsta był w szczytowej formie, Józef Dulnik z Borkowa był jeszcze dzieckiem. Wówczas niejednokrotnie słuchał gry Zemsty i zachwytów nad jego graniem. Nie mając własnego klarnetu usiłował grać na różnych piszczałkach i fujarkach, które nabywał na odpustach i jarmarkach. Przerabiał je i dostrajał majstrując przy dziurkach i uczestnikach, żeby potem móc zagrać bez fałszu z kapelą swego stryja. Chociaż szybko nauczył się grać różne melodie wiejskie to jednak nie miał okazji do popisania się swoimi umiejętnościami przed szerszym gronem. Gdy Józef miał 12 lat został zabrany przez stryja na wesele, gdzie mógł zagrać wraz z prawdziwą kapelą Co najważniejsze stryj traktował go podczas grania jako równego sobie muzyka. Podczas grania przekonał się, że jego piszczałki i fujarki są za mało donośne. Wówczas przepracował sezon jako pastuch u leśnika i za zarobione pieniądze kupił upragniony klarnet. Mając już własny instrument Dulnik zaczął grać na weselach i zabawach z różnymi kapelami, najczęściej jednak ze skrzypkiem Kozłem z Komórek Po 20. roku życia poszedł do wojska. W wojskowej orkiestrze poznał nuty i nauczył się grać na innych instrumentach dętych. W 1935 roku powrócił do Borkowa u tam założył własną kapelę. Niestety, kiedy Dulnik zaczął grać jako samodzielny muzyk, klarnet przestał być atrakcją dla ludności wiejskiej i jak za czasów młodości Franciszka Zemsty.

Tekst powstał na postawie artykułu Piotra Gana – syg. Arch. PME SP. G.16/27 (131-138) zredagowany przez Piotra Baczewskiego. Tekst i fotografie autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.

Tekst powstał w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu.

Share This