Kapela Kazimierza Krawczyka

Niegosławice | 32 km na zachód od Buska Zdroju
tekst autorstwa napisany na podstawie audycji Piotra Gana oraz artykułu Marka Różyckiego jr.
od lewej: Zygmunt Szczypiór z Rudawy, Janina Pytel z Pińczowa, skrzypek Stanisław Mucha, akordeonista Kazimierz Krawczyk,  kontrabasista Jerzy Niziński z Pińczowa. Zdjęcie wykonane w Nowej Słupi na „Dymarkach Świętokrzyskich” 1974r.
arch. A. Rasińskiej / www.stary.chroberz.info
Wesele w Chrobrzu przed II wojną światową. Od lewej: na barytonie – Piotr Strączek z Sadku, na kornecie – Jan Zachariasz z Kozubowa, na klarnecie – Witold Krawczyk ze Złotej, pierwsze skrzypce – Wojciech Zachariasz z Kozubowa, drugie skrzypce – Stefan Firka z Młodzaw Dużych, na kontrabasie prawdopodobnie – Jan Barylak z Jurkowa.
arch. A.Ochwanowskiego / www.stary.chroberz.info
Od lewej: Zygmunt Szczypiór z Rudawy, Stanisław Mucha i Kazimierz Krawczyk. Częściowo widoczny na saksofonie Zygmunt Gil z Chrobrza. Zdjęcie wykonane na weselu w Chrobrzu
arch. A.Rasińskiej / www.chroberz.info

Tradycje Pińczowskich muzykantów każą im określać wiele rytmów dwójkowych jako krakowiaki, krakusy lub krakowiaczki. Przed wielu laty, kiedy na tych terenach rozpowszechniła się polka, mieszkańcy tych terenów częściej wyjeżdżali do Krakowa, niż do Kielc. Wszystkie melodie, które stamtąd przywozili nazywali krakowiaczkami lub krakusami. Krakusy gra się prowadząc droga wesele. Śpiewają też na ta melodie przyśpiewki na weselach. Jedynie w Zagości parę młodą odchodzącą do kościoła żegna się smutnym walcem.

Czołową kapelą Ponidzia jest kapela Kazimierza Krawczyka. Na weselach grał jego dziad, a i jego ojcu nie było obce muzykowanie.

Opowiada Kazimierz Krawczyk:

Na akordeonie z innymi muzykantami zacząłem grać w 1956 roku. Dawniej w kapelach grały skrzypce sekund i prym, klarnet, trąbka i basy trzystrunowe. Takie basy robił skrzypek-stolarz o nazwisku Zadara, którego rodzina pochodziła spod Stradowa. Potem w mode zaczęły wchodzić harmonie i akordeony, więc kapele zaczęły dobierać sobie takich właśnie grajków. Mój stryj, klarnecista Witold Krawczyk, wciągnął mnie właśnie do takiego zespołu. Wieczorami spotykaliśmy się u mnie i graliśmy polki, oberki, walczyki i krakusy. W naukach pomagał mi też Jan Zachariasz, kornecista z Kozubowa. Czego się przez tydzień nauczyłem, to w niedziele grałem z kapelą na zabawie.

Nazwa kapeli „Ponidzie” powstała, jakżeśmy po raz pierwszy jechali ze wsi do Pińczowa, gdzie byliśmy zaproszeni do grania na Zlocie Młodych Rolników. Szykowaliśmy się na ten występ. Chcieliśmy się dobrze pokazać. Wtedy właśnie napisaliśmy na bębnie „Ponidzie”. Tak mi jakoś wpadła do głowy ta nazwa, bo wszyscy członkowie kapeli mieszkają jak raz w wioskach położonych nad samą Nidą: Chrobrzu, Rudawie, Niegosławicach i Nieprowicach. W tym czasie w kapeli grali: klarnecista Witold Krawczyk ze Złotej Pińczowskiej, trębacz Zygmunt Szczypior z Rudawy, skrzypek Stanisław Mucha. Potem mojego stryja Witolda zastąpił Zygmunt Gil z Chroberza.

 

Opowiada klarnecista Artur Szczepanek:

Zygmunt Gil – rocznik 1920 był jego uczniem Żyda, Davida Mendla. Mimo, iż Dawid z wykształcenia był skrzypkiem, potrafił również przekazać niezbędną wiedzę i technikę gry na instrumentach dętych. Dziadek mój uczył się u niego gry na klarnecie. Z przekazu dziadka wiem, że ów Żyd usłyszał dźwięki jakie dziadek wydobywał na własnoręcznie zrobionej piszczałce. Zatrzymał się i wstąpił do stodoły, gdzie pochwalił niewielkie wówczas umiejętności gry dziadka, proponując mu jednocześnie aby przyszedł do niego „pod Olszyk” gdzie dokładnie nauczy go grać na klarnecie, który nieodpłatnie przekazał dziadkowi. Był to rok 1936, dokładnie wiem gdyż dziadek zawsze wspominał, że zaczął się uczyć grać u Żyda w wieku 16 lat.

 

Także dziadek zaczął regularnie przychodzić do Dawida na lekcje, dodam że zarówno instrument (klarnet) jak i same nauki były nieodpłatne (dość rzadka sytuacja). Dawid stworzył kapelę, która od roku 1936 do 1939 grała bardzo aktywnie w Chrobrzu i okolicach na wszelkiego rodzaju zabawach i uroczystościach szczególnie w wynajętej izbie w domu p. Ochenduszko i w karczmie „u Klepki”, aż do wybuchu wojny.

 

W skład kapeli wchodzili jeszcze dwaj bracia Szczypiór z Rudawy. Zygmunt rocznik 1920, grający na kornecie i Stanisław grający na drugich skrzypcach jako sekund do prymu Dawida. Klarnet był szczególnie docenianym instrumentem wśród Żydów ze względu na specyficzną barwę dźwięku i możliwości wykonawcze idealnie oddające charakter zarówno religijnej jak i rozrywkowej muzyki żydowskiej. Do dnia dzisiejszego jestem w posiadaniu instrumentu jaki dziadek dostał od Żyda który przywiózł go z Łodzi. Dawid pokazał mojemu dziadkowi profesjonalne i nietypowe chwyty i technikę gry pozwalające wydobywać b. wysokie dźwięki podobne do rejestru skrzypiec, gdzie w późniejszych latach, powojennych, podczas „konfrontacji” z okolicznymi muzykantami, dziadek zawsze był pytany jak to się dzieje że oni nie potrafią grać tak wysoko, a dziadek umie.

Opowiada Kazimierz Krawczyk:

Repertuar naszej kapeli, zmienia się bez przerwy. Chcąc grach na zabawach i weselach, a nie tylko występach kapela musi interesować się także nowym repertuarem. Trzeba grać nowe piosenki, nowe przeboje. Gra się to w stylu ludowym, ale grać to trzeba. Która kapela chce się utrzymać na firmamencie, by była zapraszana na wesela i zabawy, musi grać „Romantikę”, czy co tam jest modne. W naszej kapeli śpiewały Pane Janina Pytel, Stanisława Zdon i Irena Matyszkiewicz. Śpiewali też Edward Majka z Zagorzyc i Henryk Koziara, stary partyzant ze Złotej.

Od lewej Zygmunt Szczypior, Zygmunt Gil, Kazimierz Krawczyk, Stanisław Mucha i Kazimierz Szkoła. Zdjęcie z wesela, lata 60.
arch. A.Rasińska / www.stary.chroberz.info

Opowiada Kazimierz Krawczyk:

Na festiwalach i przeglądach gramy nasz typowo ponidzki repertuar. W stylu Krakusów ponidzkich. Czasami włączamy do repertuaru techniczna polkę, czy oberka.

Kiedyś grałem na weselu w Górkach Budziszowskich koło Stradowa. Tam były grane i śpiewane melodie trochę inne od naszych i trzeba było się nauczyć ich już w trakcie wesela. Zdarza mi się, grać w takich wsiach, w których trafiam na melodie, których jeszcze nie znam. Jestem wytrenowany do grania ze słuchu, ale znam też nuty. Często ludzie na wsi specjalnie śpiewają trudne lub mniej znane melodie by kapela im je zagrała. Jeśli śpiewak śpiewa melodyjnie i nie chce dokuczyć kapeli złośliwie, nie przeinacza tzw. kolan to dajemy sobie z tym radę.

 

Pod Stradowem i Kazimierzą Wielką brało się pełną sumę za wesele od pana młodego, ale jeszcze ludzie dodatkowo płacili nam od każdego kawałka.

Kazimierz Krawczyk przez lata zdobył własnym wysiłkiem taki zasób wiedzy muzycznej, że dziś oprócz grania w kapeli, zajmuje się na tym terenie – jak sam to określa – pedagogiką muzyczną. Uczy całą gromadę dzieci gry na akordeonie, a sięga też po inne instrumenty. Mali muzykanci korzystają z fachowych podręczników, ale niezależnie od nut drukowanych, każde dziecko ma zeszyt do którego pan Kazimierz zapisuje znane sobie melodie ludowe – ciekawe i chwytliwe.

Kapelę Ponidzie II tworzyli uczniowie Kazimierza Krawczyka: Maciej Soboń – akordeon, Leszek Tracz – trąbka, Adam Poros – saksofon altowy i Marek Misztal – perkusja.

kapela Kazimierza Krawczyka
archiwum Muzeum regionalnego w Pińczowie

Tekst powstał na postawie audycji Piotra Gana, tekstu Marka Różyckiego jr. i wspomnień Artura Szczepanka zredagowanych przez Piotra Baczewskiego.Fotografie użyte w tekście pochodzą ze strony www.stary.chroberz.info oraz archiwum Muzeum Regionalnego w Pińczowie.

Share This