Wesele w Glinie

Glina | 38 km na północny-wschód od Ostrowca Świętokrzyskiego
tekst i zapisy nutowe Piotra Gana z 1962 roku
ilustracja autorstwa autorstwa Mariana Gostyńskiego | syg. Arch. PME SP. G. 14/23 (171)

W dniu ślubu już nad ranem przychodzą druhny. Śpiewają pod oknem panny młodej – wijąc rózgę, oraz strojąc wianek. Rózga była to gałązka z wierzchołka sosny. Taki nie przystrojony wierzchołek nazywano “jarosz”. Każdą gałązkę jarosza ozdabiano kolorowym papierem. Główny trzon okręcano grochowinami. Był to wianek robiony dla żartu.

Dobronoc dobro, Maryś nadobno,

bodejześ zdrowo spała,

a jeśli cujes, a nie odsunies,

bodejś nic nie wskórała.

 

Dejześ tatarki półtorej miarki,

o na kołoc, na kołoc,

a ty Maryś, a ty kochano,

odprowodź nos odprowodź.

 

Wyjdźze ty Maryś, wyjdźze ty do nos,

od okna nos odprowodź.

 

A jak nos Maryś nieodprowodzis,

to se same pudzimy,

a tobie Maryś tobie kochano,

oj zalu narobimy.

Wianek dla starszego drużby wykonywano na drewnianym krążku wielkości niedużego talerzyka. Okrywano go dwoma haftowanymi, białymi chusteczkami, które dodatkowo przystrajano różnokolorowymi wstążkami. Na rogach tych chusteczek przymocowywano kokardki. Chusteczki na krążku układano tak, żeby było widać wszystkie osiem rogów. W środku przypinano kwiat. Do środka wianka starsza druhna wkładała cukierki. U spodu umocowany był kijek (25-35 cm).

W trakcie śpiewu druhen pod oknem, panna młoda i starościna (kucharka) wychodzą z wódką i przekąską, żeby je częstować na dworze. Potem wszystkie razem wracają do izby. Muzykanci witają je marszem, a druhny idą do komory ubierać wianek. Kiedy druhny zajmują się wiankiem, panna młoda ze starszą druhną idą zapraszać “drużbów”.

Starościna, mając wolny czas zaprasza (nieraz zmusza) ojca panny młodej do tańca, a zamawiając u muzykantów tańce, śpiewa im różne melodie.

Oj zagraj, ze mi zagraj, muzykancie młody,

to se potańcuje z ojcem pani młody, młody.

Oj jak se potańcuje i dość będę miała,

to po tym weselu, będę z wami spała.

Kiedy dadzą znać, że idą drużby – muzykanci wychodzą na podwórze, żeby ich przywitać i wprowadzić z marszem. Po przywitaniu gospodarz częstuje drużbantów wódką. W tym czasie panna młoda i starsza drużba są w komorze. Po pewnym czasie wychodzi z komory swadzina i śpiewem daje znak rozpoczęcia rozplecin.

Na rozpleciny nima druzyny,

wysłała ją matuleńka druzyny nabywać,

pani młody nima i druzyny nima.

Kiedy swadzina kończy śpiew, z komory na to wezwanie wychodzi panna młoda. Wówczas starszy drużba stawia na środku izby stołek, a następnie uroczyście prowadzi i sadza na nim pannę młodą. Potem rozpłatał jej jeden warkocz i kładł pieniądze na podołek. Za nim tę samą czynność powtarzali wszyscy drużbowie. Każdy rozplatał włosy i kładł pieniądze na podołek pannie młodej. W tym czasie swadziny śpiewają.

Po maluśku ten warkoczyk rozplotoj,

boś sie jesce matuleńki nie pytoł, nie pytoł.

Jezeli ci matuleńka pozwoli,

rozplotoj że ten warkoczyk powoli, powoli.

Po skończonych rozplecinach drużbowie wywołują druhny z komory i tańczą z nimi. Następnie drużbowie i pan młody idą po zaproszonych uprzednio gości – to znaczy rodziców i ludzi starszych. Domownicy w tym czasie częstują muzykantów wódką, przekomarzają się z nimi i żartują. Kiedy dadzą znać, że drużbowie wracają z gośćmi, wówczas muzykanci wychodzą na podwórze, żeby powitać graniem gości i z marszem zaprowadzić do izby. Drużbowie wywołują z komory druhny, żeby potańcować i starszych rozruszać.

Zagraj ze mi muzykancie,

tylko ładnego, ładnego.

To ja sobie potańcuje

do dnia białego, białego.

Po tańcu druhny wychodziły do komory po wianki. Rózgą daje swadzimia do porządzenia starszemu drużbie żądając za nią zapłaty. Przy tym następuję dowcipna wymiana zdań i przekomarzanie się, co rozwesela obecnych. W międzyczasie starszy drużba z pozostałymi druhnami wynosi z komory wianek. Wszystkie śpiewają.

Idzie mój wionecek z komory do izby,

ustąpcie się ludzie żeby nie miał ciżby.

Mam ci jo wionecek w kumóretce, w prosie,

ustąpcie się ludzie, jo wos o to prose.

Mam ci jo wionecek w kumórce, w tatarce,

jak ci mom go wydać, kiej Marysia płace.

Mom ci jo wionecek w kumórejce, w zycie,

jek ci mam go wydać, opłakane zycie.

Pieśń tę w śpiewano bez adresowania jej komukolwiek. Potem zwracano się do dróżby żywą śpiewką.

Chodź starszy drużba do nas, wykup se wianek od nas.

Starszy drużba płacił za wianek, a następnie brał starszą druchnę do tańca, w którym wywijał wiankiem. Taniec ten tańczyli też narzeczeni. Rodzice panny młodej w tym czasie rozpoczynali częstowanie gości wódką i przekąską. Potem wszyscy wychodzą ubierać się do ślubu. Drużbowie i mężczyźni szli ładować wozy i przystrajać konie wstążkami. Gospodarze na nowo częstowali gości wódką. Wszyscy wtedy byli weseli i żartowali. Najwięcej uwagi poświęcano wówczas muzykantom, żeby dobrze grali w drodze do kościoła. Po przyjściu pana młodego starszy drużba powiadamiany przez starszą druhnę, że panna młoda już ubrana wołał muzykantów pod drzwi komory, żeby grali marsza na wyjście panny młodej. Wówczas pan młody wchodził do komory i po chwili wyprowadzał pod rękę pannę młodą, za nimi szły druhny. Kiedy państwo młodzi zatrzymywali się na środku izby, wówczas jeden ze starszych gości jako starosta weselny stawał przed nimi i przemawiał:

Błogosławię wam do ślubu i życe żebyśta żyli długie lata, i na starość mięli posanowanie od swoich dzieci. Ty jom biezes za malzonke, to zebys jom sanował. A ty jak idzies za niego musis go sanowac i słuchac. Jak Pan Bóg do ci dzieci musis wychować według przykazaia Bozego. Ile da nie trza narzekać. Tako jest wola Boza. Zyce wam abyśta byli sceśliwi i zeby wam dobze było. Błogosławię was i jedźta do kościoła, do Bozego, do stanu malzyńskiego. Amen

Po zakończeniu rękowinowej mowy młodzi obłapywali starostę i całowali go w rękę, a druhny w tym czasie śpiewały.

Oj zaprzęgajcie kare koniki do cugu,

oj upadnijcie swoim rodzicom pod nogi.

Bez pragi, nasa Marysiu, bez pragi,

oj upadnijze swoim rodzicom pod nogi.

W czasie tej śpiewki młodzi podchodzą do rodziców po błogosławieństwo. I obłapują ich żegnając się z nimi a następnie ze wszystkimi gośćmi. Druhny i kobiety śpiewają dalej.

Błogosławcie wszyscy ludzie,

cyje scęście lepse będzie,

cy ojcowe, cy matcyne,

cy bratowe, cy siostrzyne.

Druhny i cześć kobiet śpiewają dalej.

Oj górą słonko, idzie,

nasa Marysia do ślubu idzie.

Oj idzie, idzie, rączki podnosi,

Pana Jezusa o szczęście prosi.

Oj Jezu, Jezu dajze mi scęście,

bo juz jo ide pod chłopskie wejście.

Pod chłopskie wejście, chłopskie oblice,

zostańcie z Bogiem moi rodzice.

Prose mi zagrać marsa smutnego,

bym zapłakała wionka mojego.

Druhny w dalszym ciągu śpiewają podczas trwania pożegnania młodych.

Siadajże, siadaj, Maryś kochanie,

juz nie pomoze twoje płakanie.

Nie nada nie pomoze,

stoją konie, stoją w wozie, pozaprzęgane.

Oj nie bede jo z wami siadała,

bom jesce ojcu nie dziękowała,

Dziękuję ci mój ojce,

ześ mnie wychował dobrze, więcej nie bedzies.

Dziękuje ci moja matko,

ześ mnie wychowała gładko, więcej nie bedzies.

Po zakończonym żegnaniu młodych, druhny śpiewały:

Oj stoją koniki w wozie, siadaj kochanie.

Jus tu płac twój nie pomoze.

Oj dana moja dana, osukalam pana

Oj zeby tak drugiego, śmiołabym się z niego.

Oj zebyś była moją kupiłbym ci cizmy.

Oj tobyś se chodziła z kumory do izby.

Oj chwaliłeś się Józiu,

ze ty mos pałace,

a ty mas chałupine, /bis/

same podpirace.

Oj fartusek z jabłusek,

sukinecka z maku,

oj nie chudź za starego, /bis/

nie uzyjes smaku.

Oj nie uzyjes smaku,

ni zodny uciechy,

oj przytulis buzioka, /bis/

jak do starej strzechy.

Przed oczepinami.

Starsy druzba marsołek,

postaraj się o stołek.

Starsy druzba nimrawy,

nimo stołka ni ławy.

Starszy drużba przynosił stołek. KIedy stołek jest już postawiony, śpiewają:

Oj juz słonecko w rogu pieca, oj juz ci Maryś cas do cepca.

Juz słonecka nade drzwiami, juz cepycek nad włosami.

A ty młody posłuska, zeby była poduska.

Starszy drużba prosił do obereczka pannę młodą i w tańcu usiłował ją posadzić na stołku do oczepin. Zabawa polegała na tym, że panna młoda nie dawała się długo posadzić – w czasie tego tańca śpiewały swadziny.

Cies się urodą, Marysiu cies się urodą.

Jak cię będzie chciał posadzić, kopnij go nogą.

Dalszy ciąg przed oczepinową zabawą polegał tym, że posadzeniu na stołku przez starszego drużbę panna młoda zrywała się, uciekała na dwór. Po nią wybiegal już pan młody, a kiedy ją znów wprowadził do izby druhny i swadziny śpiewały.

Matka panny młodej na to wezwanie podchodziła do niej i całowała ją. Druhny i swadziny śpiewały dalej.

Pani młodo teraz nie nasa,

uciekła z wioneckiem do lasa.

Leciała przez pola i miedzą,

w lesie duzo wilków to zjedzą.

Zebyś była uciekała uciekłabyś była,

ale ześ się oglądała boś mu rada była.

Oj, cepcie ją tam moli cepić,

cepcie ją tam moli cepsić,

nie dajcie ji długo siedzieć.

Oj, bo ji matka zakazała,

no ji matka zakazała,

zeby długo nie siedziała.

Oj, zawołajcie matki moi,

zawołajcie matko moi,

niechze una przy mnie stoi.

Oj, niechze ji się serce kraje,

nIechze ji się serce kaje,

ze mnie młoda za mąz daje.

Oj, za mąz za mąz za jednego,

za mżz za mąz za jednego,

za Jasienia nadobnego.

Matka panny młodej na to wezwanie podchodziła do niej i całowała ją. Druhny i swadziny śpiewały dalej.

Oj, zawołojcie ojca mego,

zawołojcie ojca mego,

Ojca mego rodzonego.

Podchodził ojciec panna młoda całowała go w rękę.

Oj, bede jo mu dziękowała,

bede jo mu dziękowałą,

zem się dobrze wychowała.

Oj, moja Maryś daj się nakryć,

moja Maryś daj się nakryć,

wianka pozbyć cypka nabyć.

Oj, cypka nabyć nicianego,

cypka nabyć nicianego,

wianka pozbyć rucianego.

Oj, jak mi bedu wianek zdymać,

jak mi bedu wianek zdymać,

starso druchna bedzie trzymać.

W końcu tej pieśni swadzina zdejmowała opierającej się pannie młodej wianek i kolejno przymierzałam go wszystkim druhną – żeby prędko wyszły za mąż. Potem swadzina kładła na głowę panny młodej cepek, przed którym panna młoda broniła się. Druhny i swadziny zmieniają melodię i śpiewają nieco żywiej.

Oj przyjdź pan młody do nos,

wykup ze se jo od nos.

Ubraliśmy ci panio,

łodnie ci patrzyć na nio.

Ale ci jej nie dumy,

jek gorzołki wypijemy.

Nasa Marysia nasa,

padnie gorzoły flacha.

Od koguz to takiego,

a od pana młodego.

Pójdz ze pan młody do nos,

wykup ze se jo od nos.

Była to “przymówka” panu młodemu, który potem częstował wódką swadziny i druhny a w międzyczasie na miejsce stołka stawiano stół. Teraz swadziny jako zamężne brały już pannę młoda pod ręce i podchodziły z nią do muzykantów śpiewając. Za nimi szły druhny. Takim korowodem podchodząc ze śpiewem do muzykantów obchodziły dookoła stół. Po każdej zwrotce.

Tam na uny górze, tam Jasinio orze,

jeszcze dzisiaj nie śniadoł.

Marysiu kochanie, zanieś mu śniadanie,

nic do niego nie godoj.

Nie mogła wytrzymać, musiała się spytać,

ile Jasiu koni mos.

Mam ta jedno źrybie w polu, go żywie,

taki ze mnie gospodarz.

Nie mogła wytrzymać, musiała się spytać,

ile Jasio bydła mos.

Mom ta jedno ciele, za piecem mu ścielę,

taki ze mnie gospodarz.

Nie mogła wytrzymać, musiała się spytać,

ile Jasio świni mos.

Mom ta jedno prosię, w kiesyni go nose,

taki ze mnie gospodarz.

Nie mogła wytrzymać, musiała się spytać,

ile Jasio kosul mos.

Mom ta ino dwie, podarte obydwie,

taki ze mnie gospodarz.

Nie mogła wytrzymać, musiała się spytać,

ile Jasio gaci mos.

Mom ta ino dwoje, podarte oboje,

takie ze mnie gospodarz.

NIe bedzies Marysiu, nie bedzies kochano,

oj, po chałupach latać.

Weźnies sobie igłę, weźnies sobie nici,

bedzies portki łotać.

Oj, w ciemnym lasku ptasek śpiwo,

oj, gdzie Marysia trowkę zyno.

Oj, i nazyna zawiązała,

oj, na Jasinia zawołała.

Oj, Jasiniu poć mi zadoj,

oj, aby do mnie nic nie gadoj.

Oj, bo mi mama zakazała,

zebym do Ciebie nie gadała.

Oj, coz by było za kochanie,

oj jakby nie było gadanie.

Oj, kamienne by serce bylo,

oj zeby do się nie mówiło.

Oj stamty struny Wisły,

oj Kania wodę pije,

oj przysła zła godzina,

oj zuna męza bije.

Jo se pojde do kumy,

Ty se męzu siedź w duma,

pilnuj kury kokosy,

niech mi kania nie płosy.

Bedzies mię bijoł, bedzies,

jo na cie gorso bede,

bedzies mnie bijoł brzozą,

bedzies se sypioł z kozą.

Bedzies mnie bijoł, bedzies,

jo na cie gorso bede,

oj, nie bij ze mię pasym,

jo ci się przydum casym.

Oj, nie bij, ze mnie nie bij,

oj bo mnie bedzie bolić,

oj lepi mię pocaluj,

oj to ja bede wolić.

Po tych pieśniach starszy drużba tańczy z panną młoda przepióreczkę dookoła stołu po kilku okrążeniach podaje jej chyusteczkę z którą pannna mmłoda i drużba podchodzą do jej ojca. Panna młoda całuje ojca w rękę i podaje mu końce chusteczki i tak we troje oblatują wokoół stołu. Potem zatrzymują się Ojciec kładzie pieniądze na przygotowana na stole miskę. Panna ,łoda całuje ojca w ręke. Potem tak sam podchodza do matki i powtarza się to samo. Potem goście strasi i młodzieć. Wszystkich składających datki siedzace za stołem druhny częstują wódką.

A od czasu do czasu również i starszy drużba dostaje kieliszek wódki. Uzbierane pieniądze najczęściej przekznaczane są na prosięta dla młodych. Bo istnieje tu pzresąd, że kupione za anie prosięta dobrze się wiodą.

Po oczepinach następowały tańce i śpiewy.

Oj, utunuł powisłocek, utunuł,

ino jego kapelusik wypłynuł.

Oj, płakała powiślanka, płakała,

aby jego kapelusik złapała.

Starszy drużba do matki. Potem tańczy.

Oj, wesele się kuńcy, matula nie tuńcy,

oj, nie bedzie wiedziała komu córkę dała. /bis/

Tekst archiwalny oraz zapisy nutowe – syg. Arch. PME SP. G. 14/4 (6-16) – Piotra Gana skompilowała i zredagowała Diana Szawłowska. Tekst i zapisy nutowe autorstwa Piotra Gana oraz ilustracja autorstwa Mariana Gostyńskiego pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.

Filmy zostały zrealizowane w ramach stypendium Ministra Kultury i dziedzictwa Narodowego przyznanego Dianie Szawłowskiej przy współpracy Fundacji Muzyka Zakorzeniona i Maniuchy Bikont.

Share This