Wesela, uroki i zmory
Nieznamierowice | 29 km na północny-wschód od Opoczna
tekst autorstwa Diany Szawłowskiej i Piotra Baczewskiego | 2019
rodzina Zarasiów | fot. Piotr Baczewski
Druhny śpiewają do oczepin na weselu Marii, córki Floriana Porczka.
Nieznamierowice | 1983 | Archiwum Muzyki Wiejskiej
Janina Białuska (z domu Tkaczyk)
To Franciszka Zaraś zawołała moją mamę, Mariannę Tkaczyk, do Piotra Gana. On później do nas przyjeżdżał i tylko u nas nagrywał. Mama śpiewała z kapelą Józefa Zarasia. Z tych śpiewków rentę miała.
Raz Gan nagrywał u nas lany poniedziałek to cyrki były. Lały się wodą. Ja krzyknęłam “juz dajta mi spokój, bo i nawet majtki mom mokre!” To on to nagrał i to było w radiu.
Odgrywaliśmy wesele. Byłam starszą druhną. Gan chciał, żebym opowiadała co się dzieje wokół. Moja mama naśpiewała Ganowi mnóstwo piosenek do cepka. Sama też układała piosenki. Ja sama nie układałam, tylko je wykonywałam. Na jakie to wesele nie poszłam, to śpiewałam – ale ułożone przez mamusię piosenki.
Tatuś raz powiedział: jak ona się nie nauczy śpiewać, to nie pójdzie na wesele. Mamusia mnie wzięła i po kryjomu ułożyła mi jakąś piosenkę. Ja się od razu jej nauczyłam, bo dobrą pamięć miałam i poszłam na to wesele.
Mamusia to tak umiała ułożyć wszystko w przyśpiewakach: cały życiorys, wygląd, jaka ta osoba była. Na poczekaniu. Kiedyś była na na zebraniu w Kielcach. Jakiś elegancki pan mówi do mamy “a niech pani ułoży wierszyk o wiośnie”. Ona zaraz ułożyła:
Z zimy na wiosnę kwiatki powstają, ale nasze młode lata już się nie wracają.
To on od razu zaczął płakać, bo to starszy facet był. Tak to potrafiła mama utrafić w punkt.
Pamiętam, że jak żniwa robiły, to zawsze jak przerwa była, to polały coś tam i śpiewały.
Marianna Nakielska
Ja też śpiewałam za młodu. Do bratowej Marianny Tkaczyk to taką przyśpiewkę ułożyłam:
Myślałaś, że wzinaś dziedzica ze dwora
A ty sobie wzinaś sługę od przeora
Bo Janek to był służący. My każdego to obśpiewywaliśmy. Każdego przywary, jakie tam co ino.
Janina Białuska
Teraz to nie ma oczepin, wesela. Teraz to tylko muzykanty gają. Wcześniej to śpiewaczki wesele prowadziły. Wszystko się obśpiewywało. Jaka była panna młoda, pod nią się układało słowa. Jak Zosia to Zosia jak Frania to Frania. Mamusia moja ułożyła mi piosenkę do cepka.
Mamusiu kochana daj świnconej wody
Poświęcimy wianek naszy pani młodej
Kiedyś wesele to było coś! Ile się przy tym płakało! To było wydarzenie! A teraz nawet się tego nie zauważa. Jedzie się na gotowe, zje się coś i się wraca. 2 dni i po weselu. Wcześniej to w chałupach były wesela. Trwały tydzień przed i tydzień po. Trzeba było zobaczyć, czy kiełbasa dobra, czy wódka dobra. A po weselu też. Trzeba było poprawiać. Cały czas przychodzili po wódkę, bo trzeba było ją wykończyć.
Jan Zaraś
Teraz, to wszystkie te wesela takie same. Ile razy biły się na weselach, a teraz nic. Kiedyś łopasy chodziły nieproszone. Myśleli, żeby przyjść pohulać a to się gościom nie podobało. Teraz nie pójdziesz na nieswoje wesele. Wcześniej jak przyszedł łopas, to jakiś jego kolega był na weselu i już mu wynosili flachę. Zobaczył to drugi kolega, to jeszcze I mu wyniósł. Jak się ochlali, znów wchodzili i dalej do bicia. Czasami na wesele przyjeżdżała cała grupa milicji, bo się tak wszystko pochlało, że świat nie widział. Ale kiedyś to się schlały tylko na weselu. Teraz jest wszystko ładnie, a wódki masz dostatek! Jest więcej po szlachecku.
Wcześniej, ale to z opowieści pamiętam, że śluby były w środy, a należało wiosków galancie do naszej parafii. Parafie Rusinów i Sady należały do parafii Nieznamierowice. To jak te śluby były i nazjeżdżały ze 3-4 grupy, to wszyscy szli do karczmy Zwolińskiego Adama. Przyjeżdżały muzykanty z panem młodym na wasągach. A konie jakie wystrojone! Jak cygany jechały! I te młode, i muzykanty, tam się zbierali wszyscy. Druhny posiadały wysoko i zaczęły śpiewać. Potem poszły do ślubu te co miały iść, a ci co zostali zaczęli się przegrywać. Oni rywalizowali, który lepiej zagra.
I byli nawet guślorze. To jak który tam lepiej grał, a guślarz urok mu puścił, to mu skrzypce nie grały, albo się pochorował. To czary. Te guślorze to wszędzie były. Wiadomo było zawsze kto się tym zajmuje. Czasami tylko taki na człowieka popatrzył, a już głowa bolała. A często zadawał komuś coś jak się zezłościł. Ludzie się go bali. Bo jeśli ktoś mu coś zaskórzył, to różne rzeczy się działy. Można było np. nogę złamać. Do takiego w Kamiennej Woli, to jeździli ludzie dużo. On nie zadawał, tylko zdejmował.
Janina Białuska
Była raz taka historia: u Mularzowej to szli my od kądzieli. Schodziły się kobiety i przędły. Szły zdrowo jak nigdy nic. Otwierają drzwi i palec mnie zabolał! Do rana nie śpię, trzeci dzień nie śpię. I jak to boli! Aż kości wychodzą i gnije. Ktoś powiedział, że to jest zastrzoł. Jelonek zastrzał odczynił. I mówi tak: “Ten i ten ci go założył. Kawaler pozłościł się, że go nie chciałaś. Jak chcesz to dam ci i ty mu teraz możesz założyć.” Ja mówię, że nie chcę, bo ja się tyle ucierpiałam to nie chcę żeby ktoś cierpiał.
Pierwej to ojce zeniły dzieci. “A ozenisty mi Twoją Helcie z moim Józiem?” Młodzi się nie znały. Przyszły ojce, przyprowdziły syna, córkę, zamknęły w komorze, to flaszkę postawiły, a te niech się dogadują. A teraz to kto by rodziców posłuchał?
Jan Zaraś
To tak było, że jak się człowiek nie przeżegnał i wychodził na dwór, to zastrzał dostawał. Ja do tej pory nigdy nie wyjdę na dwór jak się nie przeżegnam, a jeszcze mam kropielnicke z woda święconą. Mój ojciec otwierał klamkę, nie przeżegnał się i dostał zastrzału. Przyszła zima, to ręka od tego palca marzła cała. Tak go bolało, że powiedział ”żeby mi ktoś uciął tego palca”. Ale kto utnie palca komuś, jeszcze ojcu? To ciało odleciało i zostały tylko kości. Nie było jak tego odczynić do samej śmierci.
Marianna Nakielska
Zmora dawniej przychodziła do chłopa, odessała mu cycki, że o taaakie miał. Do koni chodziła, grzywę czesała w warkocz ładny. Mówią, że to przechodzi z matki na córkę. Mówi się, że jak matka nie prześle tego na córkę, to nie może umrzeć.
Jan Zaraś
Zmory plotły koniom grzywy. Takie były czasy. Wszędzie się człowiek bał. Ludzie gadali o strachach, zmorach i czarownicach. Wieczorami się to wszystko przypominało. Ciemnica była. Teraz jest inaczej, pozakładali latarnie!
Wywiad przeprowadziła Diana Szawłowska, a zredagował Piotr Baczewski.
Tekst powstał w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu.