Praktyki tajemne
tekst autorstwa Piotra Gana | 1960 roku
ilustracja autorstwa Mariana Gostyńskiego | syg. Arch. PME Sp.G. 12/2
Wiejscy znachorzy niejednokrotnie są intuicyjnymi diagnostami, a czasem i znawcami przypadkowo odkrywanych naturalnych środków leczniczych. Często też, pomimo zastosowania środków terapeutycznie obojętnych, pożądany skutek odnosi sugestia, której do niedawna z pomocą przychodziły prymitywne wyobrażenia o fizjologii organizmu ludzkiego oraz przekonania o czarodziejskiej genezie choroby. Dlatego też, pomimo niejednokrotnego stosowania środków terapeutycznych właściwych, znachorzy uciekają się również do różnych praktyk magicznych.
Obok nielicznych już w Kielecczyźnie w obecnych czasach znachorów, magicznym leczeniem, a właściwie odczynianiem i zażegnywaniem uroków w niektórych wsiach zajmują się również starsze kobiety. Znajomość niektórych zażegnywań i praktyk lekarskich nie jest otoczana tajemnicą i często bywa znana szerszemu ogółowi. Mimo to w razie konieczności stosowanie różnych zabiegów zawsze powierza się tylko tym osobom, które zajmują się zażegnywaniem „złego” i odczynianiem uroków.
Na przykład w wypadku pogryzienia kogoś przez psa przed wezwaniem znachora lub znachorki należy ślad kazdego zęba psa przypiec „do trzeciego razu” (trzykrotnie) rozpalonym nożem, którym przeważnie kroi się chleb. W niektórych wsiach, zamiast przypalania, stosowano trzykrotne posmarowanie każdej ranki „witryolejem” (kwasem siarkowym). Dopiero po takim zabiegu zaczynali działać znachorzy.
W wielu domach gospodynie wiejskie – przeważnie te, które zajmują się zażegnywaniem – przechowują kawałki święconego cisa. Cis poświęcony jest w dniu wniebowzięcia „na Zielną”, 15 sierpnia, wkłada się go do wianków i do bukietów. Najbardziej skuteczne właściwości ma takie drzewo, które było święcone „do dziewiątego razu”. Z takiego cisa znachorka zdziera nożem trochę wiórów (dla mężczyzn z drzewa męskiego, dla kobiet – z żeńskiego), zaparza je jak herbatę, następnie, żegnając naczynie z tą cieczą, odmawia tajemnicze formułki ułożone w ten sposób, że zdania poszczególnych modlitw są przeplatane powtarzaniem imienia chorego. Potem ten napar podaje do picia pacjentowi. Czynność ta musi być powtarzana trzykrotnie przed wschodem i zachodem słońca.
Mniej skomplikowany (i bez praktyk magicznych) jest zabieg stosowany przy ukąszeniach żmij. Po prostu kopie się w tym wypadku dołek w ziemi, wypełnia się go zsiadłym mlekiem, wpuszcza tam możliwie jak największą liczbę żab złapanych „na smugach”. Następnie wkłada się w ten dół ukąszoną nogę czy rękę, uprzednio bardzo mocno przewiązaną powyżej miejsca ugryzienia. Ukąszoną kończynę należy tak długo trzymać w tym dołku, „aż żaby nadmą się i zaczną pękać”, co jest wiadomym znakiem, że jad ustąpił. Tego rodzaju zabieg stosowano jeszcze przed kilku laty we wsiach centralnej Kielecczyzny.
Najbardziej rozpowszechnione u ludności wiejskiej jest zamawianie, opisywanie i zażegnywanie róży, a także zapalenia okostnej. W Kielecczyźnie w większości takich wypadków stosowano następujące praktyki magiczne: chore miejsce na ciele pacjenta nakrywano czerwona chustką, następnie przy wtórze tajemniczych szeptów (przypuszczalnie fragmenty różnych modlitw) podpalano, przytykając do obolałego miejsca „gałeczki” ukręcone z kądzieli, które, płonąc, unosiły się w górę. „Gałek” tych musiało być 7, 9 lub 12 (tak jak potraw na „postniku” czyli wieczerzy wigilijnej), a podpalać je trzeba było w idealnie równych odstępach czasu – przy czym, po podpaleniu każdej nowej „kulki” musiało być powtórzone imię pacjenta.
Innym sposobem leczenia tych schorzeń jest „opisywanie”. W Kielecczyźnie przeważnie stosowane jest opisywanie na obolałym miejscu w trzech szeregach, rzadziej natomiast spotyka się tu opisywanie dookoła chorego miejsca. Treścią takiego pisywania są poszczególne słowa, krzyżyki, trójkąty, pojedyncze litery w specjalnym kabalistycznym układzie. Obowiązuje przy tym pisanie wyłącznie gęsim piórem. Pacjentowi nie wolno myć opisanego miejsca „przez dwa wschody słońca i jeden zachód” lub „przez dwa zachody i jeden wschód”.
Tekst powstał na postawie artykułu PiotraGana – syg. Arch. PME SP. G. 12/2 (4-13) zredagowanego przez Monikę Gigier. Tekst i fotografie autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.
Tekst powstał w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu.