Okuwacze wozów z Radoszyc
Radoszyce | 41 km na północny-zachód od Kielc
tekst Piotra Gana z 1960 roku
okuwacze wozów | Radoszyce | 1960 | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3192
Jednym z największym skupisk kowali i stelmachów od kilku wieków w Kielecczyźnie są Radoszyce i okoliczne wsie. Przyczyną rozwoju tych rzemiosł jest przypuszczalnie to, że Radoszyce już w XIV/XV w. były leśna osadą górnicza i hutniczą – zawdzięczająca swoje powstanie prawdopodobnie Kazimierzowi Wielkiemu. Według lustracji w 1564 roku było tam wtedy sześć hut żelaza – a takiż opis z 1795 roku określa Radoszyce jako „starostwo niegrodowe”, które posiada dawniejsze huty (Leawnów, Kopałów, Molanów, Łyczaków, Nalewajków, Sałata, Kozów, Jóźwików, Gruszka) i kopalnie rudy (Królewiec, Adamów i Rokitowy Kiersz). Król Stanisław August Poniatowski w 1787 roku przejeżdżając przez Radoszyce „zwiedzał fabryki żelazne, machiny, piece i fryszerki”. Ponieważ górnictwo i ówczesny przemysł Najjaśniejszy Pan sobie upodobał, przywilejem swoim potwierdził „używanie prawa magdeburskiego” nadanego Radoszycom w 1428 roku przez Władysława Jagiełłę. W przywileju tym nie pominięto również rzemieślników: „Dozwalamy rzemieślnikom będącym w jeden cech, czyli bractwo się złączyć tj. cieślom, kołodziejom i szklarzom. Mimo to, władzom miejskim nie udało się zrzeszyć licznych wówczas chałupników w zdyscyplinowane cechy. Mieszkańcy widocznie nie uznawali żadnych ograniczeń swojej prastarej, chałupniczej swobody.
I tak Radoszyce przetrwały do naszych czasów jako jedyny bodaj ośrodek chałupniczego kołodziejstwa w którym tylko znikoma ilość rzemieślników należała do cechów (w Kielcach i Końskich). Jedyną trwalszą organizacją na tym terenie była założona w 1953 roku Spółdzielnia Wytwórcza Wozów „Pokój”, która zrzeszała w swoim czasie 15 kuźni. Jej likwidacja nastąpiła w 1958 roku na skutek braku zbytu.
W 1960 roku było w Radoszycach 40 Kuźni. Każda zatrudniała trzech lub czterech kowali, a współpracuje z nimi kilkuset stelmachów i kołodziejów. Kowalskie umiejętności przekazywane są z ojca na syna i wielu starszych kowali (ponad 60. letnich) twierdzi, że: „z dawien dawna nasi ojcowie okuwali wozy, a dziadowie nasi kuli też kosy w dworskiej kuźni dla powstańców”. Ruiny tej kuźni zachowały się do dnia dzisiejszego.
Kowalstwo w Radoszycach jest traktowane dość specyficznie. Zasadniczo są tam tylko okuwacze wozów, którzy innych robót prawie nie wykonują. Wszyscy są tam rolnikami, a kowalstwo jest dla nich zajęciem pobocznym. Od czasu do czasu kupują „drzewo” (gotowe koła i gotowe części wozów) od stelmachów i kołodziejów, okuwają je i wywożą na targi do Opoczna, Końskich, Przedborza, Pińczowa, Sieradza, czy Łowicza. Najwięcej do Piotrkowa Trybunalskiego i Zgierza k. Łodzi. W latach 1945-55 zapotrzebowanie na radoszyckie wozy było ogromne. Wywożono po 100 wozów tygodniowo. Dzięki temu Radoszyce spalone podczas II wojny światowej zostały szybko odbudowane.
Tekst archiwalny – syg. Arch. PME SP. G. 21/42 (246) – autorstwa Piotra Gana. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.