Józef Piłat – rzeźbiarz
Dębska Wola | 19 km południe od Kielc
tekst powstał na podstawie zapisków i artykułów Piotra Gana, Aleksandry Dobrowolskiej i Barbary Erber
rzeźby Józefa Piłata | 1964 rok | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Największą indywidualnością wśród rzeźbiarzy Kielecczyzny jest Józef Piłat z Dębskiej Woli. Piłat urodził się w 1900 roku. Zamiłowanie do rzeźbiarstwa zrodziło się u niego w dzieciństwie, pod wpływem dużego upodobania zabaw różnego rodzaju lalkami wiązanymi ze szmat. Piłat zawsze imponował swoim rówieśnikom umiejętnością wiązania ze szmat różnych postaci.
Kiedy podrósł, usiłował wycinać figurki z drzewa i już wtedy umiał wyszukiwać takie kawałki drewna, które swoim kształtem odpowiadały tym formom, jakie zamierzał wyrzeźbić.
Józefa Piłata ciągle goniono do roboty. Matka nie pozwalała rzezać kozikiem, tylko ganiała do pasania gęsi. Żona urobiona przez biedę, dalekie saksy, poniewierkę w służbach, gdy szła po chwast pod morawicką granicę, przekazywała mu surowo „Żeń bydło!”. Ale jak tylko skryła ją górka, Piłat wiązał krowy do kołków i brał się do obciosywania siekiera łupki drzewa. Powstawały rzeźby wielkie, postaci świętych, malowane kolorowo. Któregoś przedwojennego przednówka, zebrał je w worek i zabrał do Kielc, na bazary. Ustawione na ziemi stały się przedmiotem drwin. Ludzie ze wsi chcieli gładkich figur gipsowych. Ludzie z miasta nie rozumieli nic z Piłata.
W miarę dorastania zarzucił dziecinne zabawy, a zrodziła się u niego chęć zainteresowani swoimi rzeźbami również i starszych. Wpadł wówczas na pomysł wyrzeźbienia świątka wg znajdującego się w domu obrazu. Była to „pieta”, którą w 1922 roku przybił na przydrożnym drzewie w Dębskiej Woli. Ta pierwsza rzeźba Piłata pozostawała na drzewie do 1954 roku. Po 1926 roku zaczął rzeźbić intensywniej. Powstaje w tym okresie szereg prac o tematyce pasyjnej. Niektóre z nich dochodzą do metrowej wysokości. Były one wzorowane na ilustracjach z podręczników szkolnych lub obrazów.
Twórczy wysiłek trwający blisko sześć lat, zostaje zahamowany w 1930 roku zniechęceniem, które powstaje u Piłata na skutek braku zainteresowania jego pracami ze strony najbliższego otoczenia i traktowania przez ogól jego rzeźbiarskich namiętności, jako swego rodzaju zdziwaczenia. Przerwa w twórczości Józefa Piłata trwa aż 25 lat – do 1955 roku. W tym roku Piłat został namówiony przez Piotra Gana do udziału w Wystawie Sztuki Ludowej w Kielcach, organizowanej przez Wydział Kultury WRN.
Był to moment, kiedy twórcy ludowi zyskiwali opiekę i prawo do nazwiska. Rzeźby Piłata podbiły województwo kieleckie i wyszły poza jego granice. Nabywały je muzea etnograficzne i kolekcje prywatne w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Szwecji.
Przypływ pieniędzy, sława, samochody telewizji zajeżdżające pod płotek z żerdzi nie zmieniły rzeźbiarza, ani o jotę, nic nie ujęły z jego skromności. Nie jadał lepiej, nie dbał o przyodziewek i jak dawniej orał krowami. Uporządkował jedynie gospodarstwo najemnymi rzemieślnikami. W dalszym ciągu wytrwale rzeźbił. Już nie dla siebie tylko, ale dla tych, co przychodzili, przyjeżdżali i pisali – nieraz z bardzo daleka. W rodzimej wsi nie kupował „osóbek” nikt oprócz księdza wikarego. Ta obojętność zarówno na biedę jak i lekceważenie, jak na dostatek i rozgłos, dawała mu zawsze poczucie niezależności i wolności. Jednocześnie lękał się świata, zarówno ludzi, jak i duchów.
Józef Piłat | 1964 rok | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Był drobny, niezaradny, dla wielu śmieszny. Jak łatwo go było wystraszyć, a wystraszywszy wykorzystać. Jeden z sąsiadów okradał mu stale piwnicę. Stał Piłat o zmierzchu na progu, a sąsiad szedł – wielki i ciemny, potem kurczył się, bo szedł na czworakach, potem znikał, bo pełzał. Wiedział, ze Piłat weźmie go za złego ducha, ucieknie i zatrzaśnie drzwi. Wtedy wybierał ziemniaki do woli. Nawet okoliczne chłopaki bawiły się jego kosztem. Kiedyś wtargnęli wieczorem do chaty, zamaskowani z drewnianymi pepeszami. Zgasili światło i hałasowali. Słabło wtedy serce przeszło 60-letniego mizeraka, bo miał w skrzynce dwa tysiące „uzganiane” na nowy dach. Gdy uciekli, Piłat wezwał pomocy, ale śnieg zawiał ślady młodych okrutników.
Dobroduszny i ufny rad był Piłat każdemu życzliwemu. Różna to bywała życzliwość. Wielu przymilało się, aby obniżał im ceny rzeźb. Prawdziwych przyjaciół było jednak sporo w życiu Piłata. Najpierwszy i stały – Tomasz Gajda z Dębskiej Woli, opiekun bezbronnych, osobisty sekretarz niepiśmiennego świątkarza. Następni to Gan z Kielc – co go po wojnie zachęcał do rzeźbienia, doktor Machura bez którego „nie raz, nie dwa w pisaku bym leżał”, redaktor Smożewski, co go w „Słowie Ludu” obronił swym piórem przed skradzeniem 18. rzeźb, etnograf Jackowski co mu u ministra wyrobił stypendium, rzeźbiarz Miernik co go oprowadził po krainie z bajki – Warszawie oraz Pan Kowalski, który przywiózł mu z Anglii komplet stalowych dłut. Wreszcie troje pracowników Muzeum Świętokrzyskiego, wiernych bez reszty i do końca dziecinnie naiwnemu sercu rzeźbiarza spragnionego czułości, zawiedzionemu wielokrotnie.
Józef Piłat leży w rudej ziemi cmentarza w Brzezinach na wysokiej górze w paśmie chęcińskim. Widać stąd Dębską Wolę. Wsławił ją ten prosty i cichy człowiek swoim wewnętrznym pięknem, bez którego nie cieszyły by nas i nie wzruszały jego rzeźby.
Szukamy w sztuce ludowej wzruszeń i emocji, których nie znajdujemy gdzie indziej. Naiwność widzenia i specyficzna poetyka samorodnej rzeźby działają na nas najsilniej. Naiwność ta nie przeszkadza nam, przeciwnie, poświadcza nam szczerość przeżycia, przyjmujemy ja jak poetycką metaforę – to opinia znawców sztuki ludowej zawierająca lapidarnej formie to co urzeka nas w rzeźbach Józefa Piłata.
Twórczość Piłata ma charakter wybitnie ludowy i stawia go w rzędzie najciekawszych indywidualności wśród rzeźbiarzy tego typu w Polsce, rzeźbiarzy starszego pokolenia, uprawiających świątkarstwo w konwencji bliskiej tradycji dawnej rzeźby ludowej.
rzeźby Józefa Piłata | 1964 rok
fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Piłat tkwił korzeniami swojej wyobraźni w prostej, wiejskiej edukacji. Dla niego czas zatrzymał się w 1900 roku. Odizolowany od świata, choć nie stroniący od niego, do końca zachował osobowość uformowaną w pełni w dzieciństwie, niepodatną na przyjmowanie nowych treści, które niosło wartko biegnące i odmieniające jego współmieszkańców życie. Obdarzony niewątpliwym, autentycznym, samorodnym talentem, był zawsze sobą i wyrażał własny świat. W licznych kontaktach z ludźmi, siłą swej indywidualności, uchronił się od naśladowania cudzych wzorów. Do schyłku życia zachował nietknięty, naiwny, pełen prostoty, jak on sam, światopogląd artystyczny.
Światki „osóbki”, dla których inspiracją były figury w kościołach i kapliczkach, malowidła ołtarzowe, a wreszcie treść obrazów w rodzinnym domu – to temat przez niego ulubiony. Pieta, krucyfiks, Chrystus frasobliwy, Chrystus w okowach, Chrystus upadający pod krzyżem, św. Antoni, św. Józef, anioły – najliczniej się powtarzały. Opowiadania o duchach ożywiał w postaciach diabłów. Rzeźbił tez z upodobania postacie z realnego świata, które dla odróżnienia nazywał „narodowe”. Zostawił pary ślubne, krakowiaków, drużbów, muzykantów z wiejskiego wesela, kolędników, wiejskie baby idące na targ, żołnierzy i wioskowych Żydów. Kiedyś w młodości zobaczył w Kielcach murzyna, zapamiętał go i po kilku latach wyrzeźbił. Podobnie zajęły jego wyobraźnie zwierzęta obejrzane przypadkowo w szkolnym atlasie zoologicznym. Zrobił kilka takich „gadów” po swojemu nadając im nazwy również wymyślone przez siebie.
rzeźby Józefa Piłata | 1964 rok
fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Ulubionymi tematem Piłata jest do dnia dzisiejszego „Pieta” i „Chrystus Frasobliwy”. Może są to refleksje z lat młodzieńczych, albo też sentyment do pierwszej swojej rzeźby, która przez zawieszenie jej na drzewie została uznana przez ówczesną społeczność Dębskiej Woli. „Pieta” w twórczości Piłata ma swoje specyficzne miejsce. Nigdy nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby wykonał dwie w identycznym ujęciu. Jak wspominałem od dzieciństwa dobiera on sobie takie kawałki drzewa, które przypominają mu formy zamierzonego tematu. A że nigdy nie znajduje jednakowych kształtów, każda z rzeźb w drzewie uzyskuje dodatkowe efekty i inny wyraz. I tak są figurki „Pieta”, gdzie postać Chrystusa potraktowana jest jako płaskorzeźba, są też takie gdzie kształt materiału zmusił do rzeźbienia odchylonej głowy, czy przegiętego ciała.
rzeźby Józefa Piłata | 1964 rok
fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Rzeźbił w drewnie lipowym, wierzbowym, topolowym, olchowym, a przez krótki czas w kamieniu. Trwałość kamienia zapewniała przetrwanie jego rzeźbom. Rzeźby malował lubując się w kontrastowych zestawieniach. Proste, niewymyślne dłuta sporządzał mu stary, doświadczony kowal z Morawicy, trudniący się dawniej wyrobem siekier.
Rzeźbienie dawało mu radość i świadomość użyteczności – tak istotną w wiejskim środowisku, gdzie praca, aby zyskać akceptację, musi przynosić realne korzyści.
rzeźby Józefa Piłata | 1964 rok
fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Uznanie jakim się cieszył dawało mu poczucie pewności, że wśród mnogości wydarzeń artystycznych współczesnego świata, ma miejsce własne specjalne. Jego piękne rzeźby zgromadzone w kolekcjach muzealnych i w zbiorach licznych entuzjastów, dawać będą świadectwo bogactwa sztuki ludowej nierozłącznie związanej z kultura Polską.
Józef Piłat | 1964 rok
fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3102
Tekst powstał na postawie tekstu i artykułów Piotra Gana, Aleksandry Dobrowolskiej i Barbary Erber – syg. Arch. PME SP. G. 7/14-18 (102-125) zredagowanych przez Łukasza Rysiaka i Piotra Baczewskiego. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Tekst powstał w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu.