Jan Purski – garncarz
Sobótka | 55 km na południowy-zachód od Radomia
tekst autorstwa Piotra Gana | 1965
ceramika Jana Purskiego | 1965 rok | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3178/2
Na przełomie XVIII i XIX wieku w Kielecczyźnie istniało jeszcze ponad 100 ośrodków garncarskich, a w każdym z nich znajdowało się od kilkunastu do kilkudziesięciu warsztatów garncarskich.
Niestety w ciągu XIX wieku – okresie rozwijających się manufaktur i przemysłu ceramicznego – zapotrzebowanie na naczynia gliniane zaczęło się zmniejszać, a ich miejsce zajmowały naczynia z fajansu i kamionki pochodzące z licznie powstających fabryk.
Jednym z takich zamierających ośrodków stał się Sobków w powiecie jędrzejowskim. Jeszcze w pierwszych latach XX wieku cech garncarski do którego należeli również garncarze z Kawczyna i Wierzbicy liczył 45. członków. Dotkliwy brak drewna niezbędnego do wypalania naczyń oraz coraz to większe trudności ze zbywaniem swoich wyrobów – już przed pierwszą wojną światową – zmusiły wielu z nich do zarzucenia swojego rzemiosła lub też przeniesienia się do tych rejonów Kielecczyzny, gdzie umiejętności garncarskie były poszukiwane i przynosiły dochody.
Ostatnim starszym cechu garncarzy w Sobkowie był Piotr Purski, wybrany w 1908 roku. Był to już okres upadku cechu i tamtejszego garncarstwa – mimo to Purski nauczył swojego rzemiosła synów – Wincentego i Jana.
Jan Purski urodził się w 1892 roku w Sobkowie, gdzie też zaczął chodzić do szkoły. Językiem wykładowym w tej szkole był język rosyjski, natomiast lekcje polskiego odbywały się tylko jeden raz w tygodniu. Na terenie szkoły zabraniano uczniom rozmawiać między sobą po polsku. W 1905 roku, kiedy do Sobkowa dotarły wiadomości o uczniowskich strajkach w całym kraju, Purski stał się organizatorem jednego z nich, który odbył się pod hasłem “Domagamy się dla nas słowa polskiego”. Nauczycielem w Sobkowskiej w szkole był wówczas Julian Grojmos – Litwin z pochodzenia. Kiedy w pierwszym dniu strajku przyszedł do szkoły – i widząc, że wszyscy uczniowie mają na ławkach polski książki – bezpośrednio po modlitwie zażądał odśpiewania Boże, Caria chrani (przyp. red. Boże, zachowaj cara!) Cała klasa milczała, więc zwrócił się do Purskiego, by zaśpiewał sam. Purski odpowiedział: “Nie wszyscy umiemy po rosyjsku, chcemy uczyć się po polsku, bo nie chcemy zapomnieć swojego języka”. Odpowiedź polskiego natychmiast poparła cała klasa wołając chórem “Chcemy się więcej uczyć po polsku!”. Potem przez sześć tygodni nikt z uczniów nie chodził do szkoły i dopiero po wezwaniu rodziców i przyrzeczeniu, że w szkole będzie można rozmawiać po polsku, a liczba godzin języka polskiego w szkole wzrośnie – uczniowie wrócili do szkoły.. Jan Purski od tego czasu był nazywany “buntowszczykiem”.
W międzyczasie Purski pomagając ojcu uczył się garncarstwa. Robił to raczej z konieczności, bo głównym jego zainteresowaniem w tym okresie była muzyka. Zdobył sobie skrzypce i nauczył się grać ze słuchu. Po pewnym czasie wrodzone zdolności pozwoliły mu osiągnąć taki poziom, że założył własną kapelę, którą angażowano na wesela w Sobkowie i w pobliskich wsiach. W 1913 odbywając służbę wojskową w Tule niedaleko Moskwy, spotkał rosyjskiego żołnierza zainteresowanego muzyką, który był posiadaczem podręcznika do nauki gry na skrzypcach z objaśnieniami w języku polskim. Ponieważ Rosjanin nie znał języka polskiego, objaśnienia tłumaczył mu Purski i w ten sposób poznał nuty. Purski rozstał się ze swoją kapelą, kiedy w 1912 roku jego rodzice przenieśli się z Sobkowa do Sobótki na działkę parcelowanego majątku niejakiego Sabotkina. Zaczął rzadziej grywać na wiejskich weselach i w końcu chętniej angażował się na wesela żydowskie, znacznie spokojniejsze niż polskie – do Odrowąża Bliżyna i Niekłania.
W Sobótce (powiat konecki) były idealne warunki dla garncarstwa. Intensywna eksploatacja pobliskich lasów stwarzała łatwość w nabywaniu drewna. Występowało tu też kilka zróżnicowanych gatunków gliny, a i w okolicy było większe, niż w Sobkowie zapotrzebowanie na gliniane naczynia.
Już na samym początku, kiedy w Sobótce powstał nowy warsztat garncarski Purskich – kupcy zajmujący się handlem ceramiką zakupywali regularnie całą jego produkcję. Naczynia od Purskich zabierano do Radomia, Przedborza, Końskich, Szydłowca i Skarżyska. Po pewnym czasie zapotrzebowanie na ich wyroby było tak duże że Jan Purski zarzucił muzykę i zajął się wyłącznie garncarstwem. Własny warsztat założył w 1918 roku.
Jan Purski | 1965 rok | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3178/1
Z czasem garncarskie zdobnictwo stało się jego namiętnością. Zarzucając stare garncarskie techniki, które poznał w warsztacie ojca, zaczął szukać własnych pomysłów. W końcu stworzył nieznaną w garncarstwie Kielecczyzny technikę zdobniczą. Polegała na zapuszczaniu szkliwem zrobionych na powierzchni naczynia ornamentów. Zaprzestał też używania gotowych barwników (barwnikami garncarskimi są tlenki metali) i zaczął je przyrządzać sam ze znajdowanych na polach kawałków rud. Rezultatem tych dociekań jest to, że kolory naczyń Purskiego różnią się od wszystkich barw znanych garncarzom w Kielecczyźnie.
Z czasem garncarskie zdobnictwo stało się jego namiętnością. Zarzucając stare garncarskie techniki, które poznał w warsztacie ojca, zaczął szukać własnych pomysłów. W końcu stworzył nieznaną w garncarstwie Kielecczyzny technikę zdobniczą. Polegała na zapuszczaniu szkliwem zrobionych na powierzchni naczynia ornamentów. Zaprzestał też używania gotowych barwników (barwnikami garncarskimi są tlenki metali) i zaczął je przyrządzać sam ze znajdowanych na polach kawałków rud. Rezultatem tych dociekań jest to, że kolory naczyń Purskiego różnią się od wszystkich barw znanych garncarzom w Kielecczyźnie.
Kiedy pasę krowę koło drogi, to widzę, że leży na niej kamień. O! Patrzę kamień, ładny kamień. biorę go do kieszeni, potem przeprażę, zmielę i już mam nowy kolor polewy.
W okolicy, gdzie mieszkał Purski, było sporo zrobów górniczych, a droga przy której zwykł paść swoją krowinę, jest jednym ze starych szlaków górniczo-hutniczych. Leży na niej szlaka zmieszana z tzw. pstrym piaskowcem świętokrzyskim. Z nich to Purski wyczarowuje swoje zadziwiające zdobienia form ceramicznych.
Posądzano Purskiego, że wszystko co umie, podpatrzył gdzieś odbywając praktykę garncarską w Lubelskiem albo służąc w armii carskiej na terenie Rosji. Tymczasem Purski uczył się tylko od swojego ojca w Sobkowie. W Lubelskie zagląda, ale raczej jako muzykus weselny, a w armii rosyjskiej prosto z zaciągu trafił do szpitala. Wypuszczono go z niego z przewlekłą chorobą żołądka, przedłużoną po powrocie zatruciem ołowianym – tak częstym u garncarzy. Wszystko co umie zdobył sam, studiując wszelkie ciekawe przypadki błędów technicznych zachodzących w toku produkcji garnków, a w szczególności przy wypale. Najczęściej sam te błędy powodował, aby je wyzyskiwać dla wzbogacenia ozdobności naczyń.
Purski pracował zawsze bardzo uważnie, napinał zawsze całą swoją domyślność, by żaden szczegół nie zaginął mu w pamięci przy wykonywaniu jakiegoś technicznego eksperymentu i praca szła mu zawsze bardzo powoli. Równocześnie trzeba było myśleć o jako takich zarobkach. Znalazło się wyjście, bo Purskiemu nigdy nie brakowało realizmu życiowego. Każde zdobyte doświadczenie wykorzystywał praktycznie i sam naocznie sprawdzał, jak jest przyjmowane przez odbiorców. Jednocześnie nigdy nie wpadł w sidła handlarzy, bo produkował mało i nierytmicznie.
Kiedy wypalił swoje garnki stawał z nimi w dni targowe na najbliższych rynkach. Najczęściej w Bliżynie i Odrowążu. Jego pojawienie się na targu, ze wspaniale i coraz bogaciej zdobionymi garnkami, dzbankami i miskami, było za każdym razem prawdziwą rewelacją dla gospodyń lubiących piękne naczynia. Nic dziwnego, że Purski na targu nigdy długo nie stał. Wszystko co przywoził, sprzedawał “migiem” i gdy inni garncarze dopiero wyładowywali swoje wyroby, on był już w drodze powrotnej do domu. Obok naczyń Purski wyrabiał też gwizdawki i okaryny.
piec garncarski Jana Purskiego | 1965 rok | fot. Piotr Gan | Sygn. Arch. PME N. 3178/3
Na czym polega sztuka Purskiego i od czego się zaczęło? Jeden z garncarzy w Rędocinie zaczął wypalać naczynia kamionkowe. Produkuje się je w ten sposób, że wypalone w wysokiej temperaturze czerpy z glinki wysokotopliwej powleka się płaszczem, czyli angobą z glinki niskotopliwej i wypala się je w nieco niższej temperaturze, lecz jeszcze tak wysokiej, że angoba topi się dając po ostudzeniu bardziej matowe szkliwo, niż polewy ze związków metalicznych. Czerep jest kremowo biały, a angoba brązowa. Otóż kiedy przez nieuwagę zarysuje się czymś surową jeszcze brązową angobę to spod niej odsłania się biały czerep. Zarysowane naczynie kamionkowe, to jest o uszkodzonej angobie, idzie do braków.
Purski bacznie obserwował powstawanie braków u swojego sąsiada i wypróbował w swoim warsztacie zarysowania angoby w celu zwiększania efektów plastycznych na swoich garnkach. Tak wynalazł sgraffito ceramiczne i zaczął się nim posługiwać.
Pierwsze jego dekoracje, które zaczął stosować po wynalezieniu sgraffita, mają tradycyjny bieg poziomy, jak ornamenty wykonywane na obrotach. jest to znana “firanka Purskiego”, powstała przez nakreślenie szerokich łuków z “frędzlami” i jej odwrócenie. Potem Purski zaczął stosować luźne dekoracje i grupy w formie listków, kwiatków ptaszków i drzewek.
Z tych luźniej rozrzuconych motywów łatwo stworzyć anegdotę i tak też czasem fantazja zaprowadza Purskiego w treści literackie. Na przykład na konkurs festiwalowy w 1955 roku w Warszawie Purski dał dzban, na którym przedstawił Napoleona, Kuzniecowa i płonącą Moskwę. Dekorację dopełniły inskrypcje w języku polskim i rosyjskim. Całość dekoracji była naniesiona bardzo dyskretnie, można powiedzieć wstydliwie, bo sam Purski często bardzo boleję nad tym że nie umie rysować. Jego paseizm przepełniony skromnością ma wiele czaru i wdzięku.
Anegdota nie zatrzymała Purskiego w rozwoju. To tylko mała dygresja i nic więcej, bo Purski jest przede wszystkim rasowym ceramikiem i szuka tylko efektów ceramicznych. Dekoracja techniką sgraffita nie była dla Purskiego celem ostatecznym. Znacznie więcej wysiłku włożył w wypracowanie całego bogactwa kolorystycznego opartego przede wszystkim na umiejętnym wykorzystaniu różnych błędów technicznych i celowym ich stosowaniu.
Purski próbował różnych sposobów, jak zaprószenie sgrafitowanych lub malowanych szczegółów tlenkiem miedzi, czy wstawienie różnych kropek z białej glinki. Najwięcej uznania wśród najwybitniejszych znawców i technologów ceramiki zjednała mu technika termiczna. Na wystawie ceramiki regionalnej w 1952 roku we Wrocławiu niedouczeni ceramicy naigrywali się z tego, że Purski nie umie równo wypalić garnków, jednak 2 lata później w tymże samym Wrocławiu, na wystawie szkła i ceramiki, wyroby Purskiego wywołały żywą dyskusję wśród najwybitniejszych polskich fachowców i przedstawicieli SPAP.
Wiedza techniczna pozwalała mu, igrając pospolitymi błędami technicznymi, osiągnąć na najrożnorodniejsze i najwyższe efekty plastyczne. To co gdzie indziej zdobywały by powoli i stopniowo całe pokolenia, Purski posiadł w ciągu swojej półwiekowej, cierpliwej, inteligentnej i dociekliwej pracy. Drugiego takiego ceramika na poziomie ludowym nie znajdzie nikt między Bałtykiem, a Adriatykiem.
Najciekawszymi efektami kolorystycznymi Purskiego są te które uzyskuje przez kompozycje angoby, stworzonej z kamieni leżących na drodze – o których wspomniałem na początku – i z różnych innych jeszcze dodatków. Każdy ze składników ma swój inny ciężar gatunkowy. Kiedy angoba w czasie wypału znajduje się blisko poziomu swojej topliwości, Purski przez nagłe wpuszczenie do pieca strugi chłodniejszego powietrza powoduje to, że w miejscach prześlizgniecia się chłodniczego powiewu w składnikach angoby następują lokalne przedstawienia cząstek. Potem na przykład ciemnooliwkowy czerep ma na powierzchni czerwonawe wykwity, jakby mgiełki lub delikatne cętki. Innym garncarzą przytrafiają się przypadkowo takie błędy przy wypale i wówczas cały ładunek pieca może pójść na marne, bo wszystkie czerepy sa jakby piegowato-owrzodziałe. Co kiepskiemu palaczowi przynosi stratę, to doskonałemu technologowi, działającemu świadomie, dekoruje naczynia, wzbogacając je nowymi i ciekawymi efektami plastycznymi. Próbowano Purskiego naśladować, ale na darmo.
Jan Purski od wczesnej młodości zawsze zajmował się pracami społecznymi. Był przez 16 lat sołtysem (1924-1940). W 1957 roku za wybitne osiągnięcia artystyczne w ceramice został odznaczony srebrnym krzyżem zasługi.
Jesienią 1958 roku ze względu na postępujący bezwład nogi Purski przestał pracować. Zawód garncarza stał się dla niego niewykonalny. Obecnie od czasu do czasu grywa na skrzypcach, bo jak mówi: “ muzyka to moja pociecha”.
Tekst powstał na postawie tekstów Piotra Gana – syg. Arch. PME SP. G. 2/19-21 (122-137) zredagowanych przez Piotra Baczewskiego. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Tekst powstał w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu.