Iłżeckie ptaszki
Iłża | 31 km na południe od Radomia
tekst Łukasza Babuli
Kogutek Jadwigi Kosiarskiej. W początkowych latach twórczości córka wybitnego iłżeckiego garncarza lepiła ptaszki, które do złudzenia przypominały prace jej ojca | lata 60 XX. | fot. Piotr Gan | syg. Arch. PME N. 3173/33
W okresie międzywojennym Iłża stała się sławna dzięki wyrobom ceramicznym tworzonym przez miejscowych garncarzy. Wśród charakterystycznych dla tego ośrodka naczyń i świątków wyróżniają się figurki zwierząt, w tym różnego rodzaju ptaszki, których mistrzowskie wykonanie budziło podziw na wystawach rzemiosła oraz wśród znawców sztuki ludowej.
Po drugiej wojnie światowej zainteresowanie ceramiką iłżecką wzrosło. Przyczyniły się do tego wystawy krajowe i zagraniczne oraz działalność Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego, w której sklepach figurki glinianych ptaszków wyrabianych przez iłżeckich ceramików były bardzo chętnie kupowane. Założona w 1950 roku Spółdzielnia Pracy Rękodzieła Ludowego „Chałupnik” miała w ofercie kilkadziesiąt wzorów ptaszków różnych gatunków i rozmiarów. Prawdopodobnie żadna inna spółdzielnia ceramiczna w Polsce, nie miała tak bogatej oferty glinianych figurek przedstawiających te zwierzęta.
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku do Iłży przybył pewien fotograf piszący dla śląskiej prasy. Odwiedził wówczas także Stanisława Pastuszkiewicza „garncarza nad garncarzami”, który opowiedział mu o starych tradycjach rzemiosła garncarskiego sięgających XIV wieku. Fotograf ten nazwał Iłżę „miastem glinianych kogutków”. Było to bardzo trafne określenie, bowiem wszyscy ceramicy iłżeccy kogutki lepili. Sam Pastuszkiewicz zaczął od tworzenia figurek zwierząt, w tym ptaszków. Kiedy był młody, podpatrywał uczniów swojego ojca i chciał tak jak oni lepić ptaszki, które spotykał na rodzinnym podwórku. Można przypuszczać, że wszyscy przyszli garncarze, zanim nauczyli się toczyć na kole, lepili ptaszki. Najpierw dla zabawy i z chęci naśladowania starszych, później dla nabycia wprawy w rzemiośle. W końcu tworzenie figurek ptaków było urozmaiceniem i odpoczynkiem od ciężkiej pracy.
Ostatnie pokolenie iłżeckich garncarzy wypracowało unikalne przedstawienia ptaków, które będą charakteryzowały ten ośrodek. Każdy z ceramików tworzył według własnego oryginalnego stylu. Stanisław Pastuszkiewicz (1888-1962) lepił głównie koguty. Oprócz zwykłych figurek wykonywał także ornitomorficzne gwizdki. Były to niewielkich rozmiarów rzeźby, od ok. 9 do 15 cm. Zarówno ich forma, jak i zdobnictwo było uproszczone. Na stożkowatej, pustej w środku podstawie, umieszczony był wygięty w łuk korpusik z dolepioną głową. Skrzydła oraz piórka na ogonie nalepiane były na korpus. Największe figurki kogutków nieco różnią się od tych mniejszych rozmiarów. Pastuszkiewicz lepił im ogony „na palcu”, przez co pod piórkami zostawał duży otwór. Piórka na piersi znaczył zaś nieregularnym zygzakowatym rytem. Kogutki tworzone przez Pastuszkiewicza przypominają figurki lepione przez dzieci. Być może mistrz garncarski zachował ten swoisty „dziecięcy” styl, gdyż to dla dzieci właśnie były lepione te ptaszki.
Stanisław Kosiarski (1894-1939) oprócz kogutów lepił także bociany, indyki i pawie – a przynajmniej tyle gatunków ptaków zachowało się w muzeach. Kosiarski zrewolucjonizował zoomorficzną rzeźbę figuralną. Uznał, że prymitywne gwizdki w kształcie ptaków można rozwinąć do bogato dekorowanych rzeźb. Zaczął więc lepić ozdobne ptaszki, które wyróżniały się znacznie spośród rzeźb innych ceramików. Tak jego twórczość charakteryzowała Maria Żakowska:
Po wykonaniu właściwego danemu ptakowi kształtu i osadzeniu go na podstawce, skrzydła, ogony i piórka przygotowywał Kosiarski oddzielnie, stylizując je w obmyślaną przez siebie formę i uzupełniając kreską rytą w sposób podobny do unerwienia liści. Szczególniej bogato przedstawiały się indory, które miały około 200 nalepionych piórek na rozłożonym ogonie i grzbiecie w dwóch kolorach polew.
Należy dodać, że wzory, jakie stworzył Stanisław Kosiarski, naśladowała jego córka Jadwiga, która kontynuowała rodzinne tradycje ceramiczne po tragicznie zmarłym ojcu. Mistrz Kosiarski miał duży wpływ na innych ceramików w Iłży. To dzięki niemu dawne wyroby zabawkarskie stojące na niskim poziomie artystycznym zamieniły się w przepiękne figurki ptaków.
Wincenty Kitowski lepiący pelikana. Pomimo że rzeźby suszące się na okapie komina wyglądają podobnie, to Kitowski nie lubił tworzyć dwóch takich samych ptaszków. Każdemu starał się nadać jakąś wyróżniającą cechę | lata 60 XX. | fot. Piotr Gan | syg. Arch. PME N. 3173/18
Wincenty Kitowski (1895-1976) pochodził ze starego rodu garncarskiego. Od najmłodszych lat toczył na kole różne naczynia, aby zarobić na życie tak jak jego ojciec, ojciec ojca … i tak kilka pokoleń wstecz. W międzywojniu jego wyroby nie odznaczały się niczym szczególnym. Wziął udział w pierwszej iłżeckiej wystawie ceramiczno-garncarskiej w 1930 roku, jednak jego prace nie znalazły uznania. W latach 30. pozostawał też poza wpływem Stanisława Kosiarskiego i Stanisława Pastuszkiewicza, którzy zaczęli wprowadzać nowe formy i tematy rzeźb oraz podejmowali próby ze zdobnictwem. Ptaszki zaczął lepić podczas II wojny światowej. Miał wówczas dużo wolnego czasu, bowiem podczas okupacji wyrób naczyń był utrudniony lub niemożliwy, a zbyt na lokalnych rynkach mocno ograniczony. W pierwszych powojennych latach rozwinął się twórczo. Tak napisał o Kitowskim Kazimierz Pietkiewicz po Wystawie Kieleckiej w 1949 roku:
Zgoła niesamowite wyniki artystyczne w ostatnim czasie w ośrodku bezsprzecznie osiągnął w zakresie figurek, przedstawiających stylizowane ptaki, Wincenty Kitowski. Wyraz i artystyczna forma jego prac dorównuje najlepszym osiągnięciom sztuki współczesnej w ogóle. Artysta doskonale daje sobie radę z tworzeniem i nie powtarza się mechanicznie.
Kitowski wymyślił własne formy ptaszków i jak sam powiadał:
Robię wszystkie ptaki od gospodarskiego do dzikiego, a nawet takich, jakich nie widziałem.
Mistrz lepił ponad 100 rodzajów ptaków. Miał znakomity zmysł obserwacyjny, bogatą wyobraźnię oraz duże umiejętności techniczne, co przekładało się na formy ptaszków – od maleńkich mieszczących się w dłoni po duże rzeźby ptaków hodowlanych (indorów). Pod koniec lat 60. zaczął prowadzić zajęcia w przedszkolu. Tam uczył dzieci lepić z gliny ptaszki i inne zwierzęta. Robił to doskonale, bowiem figurki jego uczniów prawie nie różniły się od tych wykonanych przez mistrza. Warto podkreślić też to, że Kitowski był artystą, który poświęcił sztuce swoje życie. Tak o jego pracy wypowiedział się iłżecki regionalista Adam Bednarczyk:
Kitowski, gdy pracował, musiał mieć spokój. Wróbel miał wyglądać jak wróbel, dudek jak dudek a kukułka jak kukułka.
Oprócz doskonale oddanych w glinie cech charakterystycznych poszczególnych gatunków ptaków Kitowski wymyślał także nowe gatunki, bowiem jak sam mówił:
Przyroda jest bogata, ale i najbogatszego można wzbogacić.
Stosował bogate zdobnictwo w postaci różnokolorowych, gęsto nalepianych piórek, i formował ptaki w charakterystycznych dla nich pozach. Jego rzeźby figuralne miały w sobie życie, jakiś tajemny urok. Jak sam powiadał:
Lubię się zabawić, ale zawsze muszę zrobić tak, żeby nikt nie umiał podobnie ulepić. Wszystko, co widzę, chciałbym zrobić z gliny, ale tak jak ja to rozumiem.
Piejący kogucik. Konstanty Ciepielewski lubował się przede wszystkim w tworzeniu ptaszków w ruchu i w charakterystycznych dla nich pozach | lata 60 XX. | fot. Piotr Gan | syg. Arch. PME N. 3173/25
Konstanty Ciepielewski (1905-1966) był ceramikiem, którego najbardziej interesowały zabawki gliniane, w tym różnego rodzaju ptaszki. Tworzył kilkadziesiąt gatunków ptaków różnych rozmiarów. Cechami charakterystycznymi dla jego twórczości są pozy, jakie nadawał figurkom. Jego ptaszki zawsze przedstawione są w ruchu i w charakterystycznym układzie ciała. Miał znakomity zmysł obserwacyjny oraz sposób na podpatrywanie ptaków, bowiem łapał je żywe, wsadzał do klatek, a następnie wypuszczał. Warto dodać, że klatki te sam wykonywał i miały one najczęściej wymyślne formy. Zachowała się też wyjątkowa rzeźba stworzona przez Ciepielewskiego. Jest to praptak, czyli archeopteryks. Pozostanie zagadką, skąd ceramik znad Iłżanki zaczerpnął inspirację do tej rzeźby.
Jadwiga Rachudała z domu Kosiarska (1924-1992), jak ujęte to zostało w filmie Ceramika iłżecka „[…]kontynuuje wiernie tradycje ojca. Przyglądała się przecież jego pracy jako dziecko.” Na początku swojej twórczości Kosiarska (zazwyczaj używano jej panieńskiego nazwiska) kopiowała figurki, jakie lepił jej ojciec. Z czasem jednak jej twórczość rozwinęła się. Wymyśliła nowe tematy, które realizowała na wysokim poziomie artystycznym. Jej pawie, indyki oraz koguty były „bogato upierzone” i zachwycały misternym wykonaniem. Były to najczęściej figurki stylizowane i ujęte w statycznych pozach.
Oprócz wymienionych powyżej ceramików należy jeszcze wspomnieć o Franciszku Godziszu (1910-1992) i jego ojcu Józefie Godziszu (1874-1939). Niestety zachowało się bardzo mało rzeźb tych twórców. Koguciki, kurki i indyki wykonane przez Franciszka w formie, zdobnictwie i sposobie ujęcia przypominają figurki powyższych twórców.
Iłża była szczególnym ośrodkiem ceramicznym ze względu na wysoki poziom artystyczny, jaki reprezentowali tamtejsi ceramicy ludowi oraz na zmiany, jakie się tam dokonały w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Twórcy zamienili dawne wyroby zabawkarskie w dzieła sztuki. Ptaszki, które rodzice kupowali swoim dzieciom, wzbudzały zachwyt na wystawach oraz zdobywały wyróżnienia na międzynarodowych wystawach i wreszcie były eksportowane do krajów Europy, Ameryki Północnej, a nawet Azji. Okazały się dziełami sztuki, znalazły swoje miejsca w muzeach i stały się obiektem zainteresowania kolekcjonerów.
Tekst autorstwa Łukasza Babuli. Fotografie autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie. Tekst napisany w ramach dofinansowania Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących ze środków Funduszu Promocji Kultury.