Swaty
Gadka | 36 km na południe od Radomia
4 listopada 1959
Informatorki: Agnieszka Suwara (ur. 1898) i Zofia Suwara (ur. 1913)
Bez swata żadne wesele nie mogło dojść do skutku. Swataniem mógł się, zajmować każdy chłop, który jest dostatecznie śmiały i „wygadany”, aby mógł „honorowo” wywiązywać się z powierzonych mu pełnomocnictw. Najczęściej swatem bywa ktoś z krewnych lub bliższy sąsiad i przyjaciel rodziny.
Na prośbę ojca „żenionego kawalera” swat odwiedza rodziców wskazanej mu panny i w delikatny sposób bada sytuację „klucząc dookoła” i skłaniając ojca panny do wyrażenia swego sądu o wydaniu córki, nie zdradzając na początku w czyim imieniu przyszedł pertraktować. Tak jak nigdy swat nie przystępuje do omówienia sprawy prosto z mostu – w obawie, żeby usłyszaną odmową nie narazić na szwank honoru swego mocodawcy – tak tez i ojciec swatanej dziewczyny, aby nie urazić swojej ambicji. Często takie niejasne rozmowy swata i ojca trwają przez dłuższy czas.
Z chwilą dojścia do porozumienia swata z ojcem dziewczyny i omówienia wstępnych szczegółów – czekano najbliższego czwartku. Czwartek zgodnie z ogólnie przyjętym zwyczajem jest jedynym dniem tygodnia, w którym mogli wystąpić oficjalnie, nie narażeniu już na odmowę „starający się” i jego rodzice. W dniu tym swat wraz z narzeczonym i jego rodzicami, zabierając ze sobą wódkę, szli do domu wyswatanej dziewczyny. Tam po odpowiednim pozdrowieniu występował swat i mówił:
Prowadzili my jałóweckę i gdzieś nam zaginęła.
Ojciec swatanej dziewczyny musi odpowiedzieć mu:
Mamy, mamy jałóweckę. Leciała na jarmark, zlapali my za stodołą.
Po tej wymianie zdań ojciec „kawalera” stawia na stole przyniesioną butelkę wódki. Ojciec dziewczyny robi to samo, a stawiając swoją wódkę mówi:
Dobro waso, dobro i moja.
Zazwyczaj tego rodzaju powitania i nawiązania rozmowy wyraża, że zawierana ugoda małżeńska i rozmowy na ten temat mogą być przeprowadzone tylko jak równy z równym.
Następnie ojciec „kawalera” „przepijał” do ojca dziewczyny, a potem sam kawaler „przepijał” do panny. Dziewczyna zazwyczaj musiała udawać duże zawstydzenie – uciekła na strych lub kryła się w komorze – skąd wśród żartów wyciągano ją i nakłaniano do przyjęcia poczęstunku od przyszłego narzeczonego. Przyjęcie wódki od kawalera było momentem wyrażenia jej zgody na małżeństwo.
Zdarzały się też wypadki, że dziewczyna brała kieliszek z rąk chłopca i nie wypijając odstawiała go lub wylewała za siebie, ostentacyjnie pozostając w izbie. Znaczyło to, że sprzeciwia się woli ojców. I nie chce być żoną swatanego jej chłopca. Takie wypadki zdarzały się jednak rzadko.
Tekst powstał na postawie zapisów Piotra Gana – syg. Arch. PME SP. G. 14/14 (54) zredagowanych przez Monikę Gigier. Notatki autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie