Śródpoście
tekst autorstwa Piotra Gana z 1965 roku
malunek kozaka w Woli Gałeckiej | 2014 rok | fot. Piotr Baczewski
Przeważająca ilość dorocznych zwyczajów występujących jeszcze w niedalekiej przeszłości na terenie Kielecczyzny ma wiele powiązań z obrzędami przedchrześcijańskimi. Zachowany do naszych czasów w wielu wsiach naszego województwa zwyczaj zapustowy obnoszenia słomianej kukły po domach jest reliktem pogańskiego kultu Marzanny. Występował on wówczas w innym okresie – zbliżonym do późniejszego śródpościa albo półpościa – ale czynności towarzyszące temu obrzędowi miały podobny charakter. Chodziło tu o topienie słomianej kukły, czyli śmierci zimy.
Pławienie słomianych kukieł – symbolu odejścia zimy – w pierwsze dni przedwiośnia było powszechne i miało w sobie spory ładunek elementów pogańskich.
Był on już w XV w. jednym z problemów omawianych na poznańskim synodzie. Nakazano duchowieństwu zwalczać te praktyki:
Nie dozwalajcie, aby w niedzielę, która ma w nazwie Laeterne, albo „Biała Niedziela”, odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakoweś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią. Potem wielu kronikarzy wspomina o „słomianych bałwanach w ludzkie szaty przestrojonych”, która topiono w rzekach i stawach.
Karanie śmierci, jako zwyczaj mocno przetrawiony i adaptowany na nowe czasy występuje do dnia dzisiejszego w Jedlińsku w przedpopielcowy wtorek.
Z czasem zwyczaj ten zaginął, a jego miejsce zajęło obnoszenie słomianych lalek po domach i późniejsze ich kilkukrotne topienie. Jeszcze kilka lat temu zwyczaj ten występował w okolicach Nowego Korczyna i Pacanowa. Natomiast na miejsce „Białej Niedzieli” wszedł zwyczaj „śródpościa” albo „półpościa” – obchodzony we środę, w czwartym tygodniu postu.
W przeszłości, kiedy bardzo surowo przestrzegano postów, istniał w Kielecczyźnie zwyczaj, ze od połowy postu do Wielkanocy nie wolno było spożywać, gotowanego jadła. W środę czwartego tygodnia postu demonstrowano tłuczeniem garnków to, ze nie były one już potrzebne, bo do końca postu nie będzie się gotować. Naturalne jest to, ze krócej przetrwało surowe poszczenie, niż zwyczaj tłuczenia garnków.
W wielu wsiach i miasteczkach Kielecczyzny w śródpoście, jeszcze przed dwudziestu laty, młodzież wychodziła na ulice ze starymi, wypełnionymi suchym popiołem, glinianymi garnkami. Rozbijała je niespodziewanie przed nogami przechodniów, wołając:
Pamiętajcie, ze śródpoście.
Zawsze starano się rzucić garnek jak najbliżej nóg, aby okurzyć ubranie. Najczęściej garnki chłopcy rzucali pod nogi pannom, a te odwzajemniały im się w podobny sposób. Naturalnie, nie obywało się bez tego, żeby w tym dniu nie znalazł się ktoś taki, kto wykorzystując przywilej zwyczaju, zamiast rzucania garnka pod nogi, rozbijał go na głowie upatrzonej osoby „żeby dokładnie popielec przypomnieć”. Rzeczywiście śródpoście było echem popielca.
W Skaryszewie koło Radomia i w najbliższej okolicy do nie dawna był zwyczaj rozbijania garnków z popiołem o próg domu lub nawet w izbie. Najczęściej robili to chłopcy, którzy wczesnym rankiem pukali do tych mieszkań, gdzie były panny. Kiedy otwierano im drzwi, zamiast powitania, wołali „półpoście!” i rozbijali garnek o próg, zakurzając całą izbę. Następnie szybko uciekali nie chcąc być rozpoznanymi.
Dziś zwyczaj przypominania o popielcu tłuczeniem garnków jest już w zaniku. Natomiast żywo jeszcze występuje w półpoście malowanie na ścianach lalek, straszydeł i kozaków. We wsiach opoczyńskich chłopcy malują kozaki na wsiach tych domów, gdzie mieszkają ładne dziewczęta mające powodzenie. Zasadniczo w niedalekiej jeszcze przeszłości kozaki na ścianie domu były powodem do dumy jego mieszkańców, pomimo, ze szpeciły budynek. Autorzy tych ściennych malowideł zawsze pozostawali anonimowi. Robili to w nocy lub nad ranem, kiedy jeszcze wszyscy spali.
W innych rejonach Kielecczyzny inaczej interpretowano te malowidła. W Błotnowoli i Zaborowie (okolice Buska) najczęściej malowanym motywem było dziecko (lalka). Malowano je na ścianach tylko tych domów, gdzie mieszkały panny, których moralność poddawano w wątpliwość. Sam fakt namalowania lalki był traktowany jako robienie „hańby i obraźliwości”, za co nieraz przyłapanym autorom malowideł dostawało się porządnie. Dlatego też ostrożność stała się powodem, że lalki malowano nie tylko na domach, ale także budynkach gospodarczych.
malunki kozaków w opoczyńskim | 1964 rok | fot. Piotr Gan | Arch. PME N. 3130/1
Tekst archiwalny – syg. Arch. PME SP. G. 13/32 (117-119) zredagowała Diana Szawłowska. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.