Pasje Piotra Gana
wywiad Ryszarda Utrutki z Piotrem Ganem przeprowadzony w 1980 roku
Znany jest szczególnie słuchaczom Polskiego Radia ze swych regionalnych audycji. Nie tak dawno w „Magazynie” ukazał się cały cykl jego artykułów traktujących o artystach ludowych, zwyczajach ludzi wsi naszego województwa. PIOTR GAN, który swoje zamiłowania poświęcił folklorowi Kielecczyzny, obchodzi we wrześniu 20-lecie swej pracy.
Ryszard Utrutko: Jak to się zaczęło?
Piotr Gan: W 1939 roku ukończyłem Konserwatorium Wileńskie. Wojna rzuciła mnie w lasy wołyńskie. Pracowałem tam jako leśniczy. Z obowiązku służbowego przeprowadzałem dochodzenia o kradzież drzewa i… stąd zaczęły się moje pierwsze kontakty z rzemiosłem ludowym. Z kradzionych drzew, zwłaszcza buków i dębów chłopi wyrabiali ozdobne przęślice, niecki i jarzma. Zafascynowały mnie te prace. W pobliżu był także duży ośrodek garncarstwa. Wyrabiano tu m. in. ozdobne kafle. Garncarstwu ludowemu pozostałem wierny do dzisiejszego dnia.
O ile się orientujemy nie są to Twoje jedyne pasje. Jesteś znany bardziej jako zbieracz pieśni i przyśpiewek ludowych.
Zbieraniem śpiewek ludowych zajmowałem się jeszcze w czasie studiów. Jestem z wykształcenia muzykiem i melodie ludowe są dla mnie jakby sztuką profesjonalną. Mam ich bardzo duży, choć niezbyt uporządkowany zbiór.
Jesteś także autorem wielu prac związanych ze sztuką ludową.
W latach ubiegłych napisałem gruby tom ozdobny mnóstwem ilustracji pt. „Dzieje garncarstwa Kielecczyzny”. Niestety, książka nie może znaleźć wydawcy. Koszt wydania byłby dość wysoki, a żaden wydawca na to ryzyko nie pójdzie. Jedyna możliwość wydania tej książki byłaby wtedy, gdyby nasze władze wojewódzkie zdecydowały się na partycypowanie w kosztach edytorskich. Mam wydany do użytku wykładowców TWP skrypt pt. „Materialna kultura ludowa Kielecczyzny”. W Wydawnictwie Lubelskim złożyłem pracę pt., „Życiorysy twórców ludowych Kielecczyzny”. Pertraktacje są tu już dość daleko posunięte i książka najprawdopodobniej już wkrótce ujrzy światło dzienne.
Co obecnie masz na warsztacie?
Wystawiam napisane przeze mnie trzyaktowe widowisko pt. „Wędrowanie”, Rzecz o wędrujących czeladnikach, oparta na dokumentach z okolic Denkowa, Zwolenia, Radoszyc, Pierzchnicy, Jedlińska. Jestem w trakcie pisania drugiego, podobnego widowiska, którego bohaterami będą kowale.
Czy napotykasz na trudności w zbieraniu materiałów?.
Żeby tak prawdy nie powiedzieć i nie skłamać – z biegiem lat trudności z tym mam coraz większe. Chłop z natury rzeczy jest nieufny. Żeby się rozkręcił i pozbawił tej nieufności, musi najpierw wypić. Żeby nabrać ufności do obcego, musi wypić razem z nim. Na wsi kieliszków raczej się nie używa…
Już od 20 lat wiążesz swoje zamiłowania z folklorem Kielecczyzny. Jaki był Twój pierwszy występ na tym terenie?
W Kielcach osiedliłem się po ucieczce z transportu w 1944 roku. Zaraz po wyzwoleniu zetknąłem się z garncarzami z Iłży. Muszę się przyznać, że przez jakiś czas terminowałem u mistrza Pastuszkiewicza, i prawdę mówiąc, wśród garncarzy uważany jestem za nie najgorszego fachowca. We wrześniu 1946 roku zorganizowałem w Starachowicach – pierwszą po wyzwoleniu – wystawę ceramiki iłżeckiej. Z ówczesnego starostwa na organizację wystawy i opłacenie organizatorów otrzymałem… trzy metry cukru.Nagrody i honoraria dla wystawców wręczane były w postaci paczek UNRRA (przyp. red. organizacja międzynarodowa utworzona w 1943 w celu udzielenia pomocy obszarom wyzwolonym w Europie oraz Azji po zakończeniu II wojny światowej).
Twoje plany na przyszłość?
Przede wszystkim zamierzam wreszcie uporządkować wszystkie zebrane dotychczas materiały. Nie mogę już domknąć szafy. Poza tym noszę się z zamiarem zorganizowania kabaretu ludowego. Niegdyś podjąłem próbę zorganizowania takiego kabaretu. Tragiczna śmierć Józefa Myszki z Błazin pokrzyżowała moje plany. O następcę tego typu i tej miary śpiewaka ludowego nie było tak łatwo. Teraz mam już kogoś na widoku i jest nadzieja, że słowo ciałem się stanie.
Tekst archiwalny autorstwa Ryszarda Urutki zredagowała i opracowała Diana Szawłowska. Tekst i fotografia autorstwa Piotra Gana pochodzą ze zbiorów Archiwum Naukowego PME, które zostały udostępnione za zgodą Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Fotografia została zdigitalizowana przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.